sobota, 27 czerwca 2009

WIEŚCI Z SAFAGI

Dziś wolny dzień - nie obyło się bez telefonów. Z zamiarem plażowania poszłam zająć leżak, niestety wiatr nie pozwolił na relax. Musiałam się zmyć i poszłam nad basen. Tam też wietrznie i same pachoły, także siedzę w pokoju czytam książkę przygotowuję koperty na jutro i info związane z wylotem. Nie zapeszając jutro wylot planowo 6:35 i mam nadzieję nic się nie zmieni. Animatorka w Kairze, ja z bolącym gardłem przeglądam strony internetowe. Hoteli 3 - straszna kicha, mało ludzi, wolne miejsca w samolocie. Co to będzie co to będzie. Chyba już wszystkie pachoły widziały Egipt. A jak nie widziały to i tak na wycieczki jeździć nie chcą. Chyba kupię sobie loda rożka waniliowego. Pyszny..hmm..potem kolacja, wywieszę info o wylocie i jutro rano na dyżury. Potem prasowanie mundurku, spać i nocka na lotnisku. Czas leci szybko jak na początek, jestem już piąty tydzień. Temperatury co raz to wyższe..Piekło

wtorek, 23 czerwca 2009

CHOROBA NIE WYBIERA

Nie ma to jak mieć grypę. Ale nie ma to jak być blondynką i brać na odwrót lekarstwa. Teraz już tylko zwalczanie gorączki i obolałych kości, mięśni i całej reszty. Ominęło mnie lotnicho, a na dzisiejszym infie myślałam, że wyzionę ducha. Dzięki Bogu turyści są dla mnie łaskawi i nie robili wielkiej zadymy. Mogę nawet powiedzieć, że było dość spokojnie. Leżę więc w łóżku, mierzę temperaturę co kilka minut i zamawiam lekarza bo temperatura utrzymuje w granicach 38,1 i nie chce spadać. Dobrze, że mam tu Kasię i innych, którzy mnie wspierają. Aż dzisiaj pociekły łzy..po prostu dołek i wszystko puściło. Przyjechała też animatorka, bardzo sympatyczna dziewczyna. Myślę, że sobie świetnie poradzi i będę miała się do kogo odezwać. No właściwie do moich ponad 70 pachołów można się odzywać bez końca, ale to nie to samo. Nie można ponarzekać i opowiadać jaki to świat jest niesprawiedliwy. Wracam do łóżka.
p.s czym sobie zasłużyłam na dodanie do znajomych ???

niedziela, 21 czerwca 2009

BRAK SŁÓW

Aaaa...miało być tak cudownie. Upragniony dzień wolny, zaplanowana wycieczka seascope, a potem urodzinki u Kasi. Pominę szczegóły związane z wycieczką, ale powiem tylko tyle, że było całkiem sympatycznie. Jak na oglądanie rafy koralowej SUPER, oczywiście w porównaniu do innych, w których zdążyłam już kiedyś uczestniczyć. Nie było żółwia i czułam się rozczarowana, ale rybki i rafa super. Po powrocie do hotelu w pokoju mym zadzwonił telefon (moja zmora- chyba go odłączę) i człowiek na mnie krzyczy "ciapaci się wprowadzili i nie chcą mnie wpuścić do pokoju" - słyszę. Myślę, jacy znowu ciapaci, domyśliłam się, że chodzi o Egipcjan ale skoro pan z grubej rury leci obelgami to ok. Pytam o co chodzi bo nie rozumiem. Wydziera się do słuchawki, więc idę. Pod wskazanym numerem pokoju czekam, aż doleci z recepcji bo tam centrala telefoniczna, z której pachoły do mnie dzwonią. Doleciał w laczkach, łysy, bezkarkowiec ponownie tłumaczy o co chodzi. Sprawa jak dla mnie bardzo prosta. Pawilon hotelowy na dole pokoje i u góry. Na dole przykładowo 100 oraz 101 a na górze 200. Osoby które mieszkają na dole mają wspólne wejście i z wspólnego pomieszczenia idą do swoich pokoi. Są też dodatkowe drzwi dla delikwenta, który zamieszkuje górę. Delikwent ma także osobne wejście, od tyłu budynku dla jasności. Na dole (100 i 101) wprowadzili się Egipcjanie - rodzinka jednym słowy. Gdy rodzinki nie było Pan "awantura" swobodnie chodził przez "ich" przedsionek, HA..ale gdy się wprowadzili powiedzieli STOP. Sama bym nie chciała, żeby mi jakiś łysy bezkarkowiec przełaził co chwilę między pokojami. I zaczęła się awantura. Łysy krzyczał, że to dyskryminacja ( trudne słowo ) i że to wszystko moja wina i Ecco wina i mnie obsmaruje w internecie. Hmm..no cóż..niebawem pojawi się wpis " rezydentka trzyma stronę ciapatych i muszę dymać na około tam gdzie drzwi do mojego pokoju zamiast na skróty" Masakra. Palant zepsuł mi humor, ale potem urodzinki Kasi, śpiewaliśmy STO LAT i było wesoło, także emocje opadły. Dzięki Bogu palant jutro wyjeżdża i mam nadzieję go już nie spotkam. Gdzie Ci ludzie się kumulują..błagam nie przysyłajcie mi ich do Menavilla.

czwartek, 18 czerwca 2009

DYŻUR, MRÓWKI I SPÓŹNIALSCY

Dzień wcale nie zaczął się miło. Sprawcą mojego humoru był komórkowy budzik, który dzwonił jakby mu zmieniano obudowę na nową bez jego zgody. Kąpiel - hmm..od dwóch dni w zimnej wodzie ale da się przeżyć taki dyskomfort. Dobrze, że jest się gdzie wykąpać i że w ogóle jest woda. Wychodząc na dyżur a wcześniej na śniadanie, zadzwonił telefon. Wróciłam się by odebrać - jak się okazało niepotrzebnie. Pan dzwoni do mnie do pokoju o 9 rano, żeby zapytać o możliwość nurkowania i czy się schodzi do wody z Panią Magdą ( naszym nurkiem ) czy z beżowymi ?? Wizja mojego śniadania powoli odchodzi w zapomnienie..musiałam ukrócić rozmowę i zaprosić miłego Pana na dyżur, który zaczynałam za 20 min. Biegiem na śniadanie, dwa kęsy bułeczki z masłem i dżemem, łyk herbaty i już zwarta i gotowa czekałam aż naród przybędzie. Naród złaził się nieregularnie. Pojawił się Pan od nurkowania i Pani od wymiany pieniędzy, Pani pierdoła i ludzie od mrówek. Nurkowanie sprzedane rach ciach, zapomnieli biletu tacy kurka marzyciele na wakacjach, a głowa dynda nie przydaje się w żadnym wypadku. Po nurkach Pani, której w banku nie chcieli wymienić 100 amerykańskich dolarów, hmm..strasznie, straszne bym mogła powiedzieć. Pani pierdoła z Panem absztyfikantem zapukali wczoraj do drzwi mego pokoju..skąd mają takie info gdzie mieszkam ??? Pani dostała biegunki i lekarz zaaplikował w pupcię zastrzyk, przeszło jak ręką odjął - leków przepisanych od doktora oczywiście nie wykupili, bo po co, faszerują się nifuroksazydem - bez komentarza, przecież wiedzą lepiej co im pomoże egipskie czy polskie specyfiki...Kolejni do golenia to rodzinka 5 osób, zgodnie w komplecie przybyli na dyżur. Pytanie 1. "bo my mamy darmową wycieczkę" otwieram listę przylotową, sprawdzam jedyną możliwą darmową wycieczkę czyli City Tour, który był wczoraj i informuję, że owszem macie Państwo wycieczkę gratis ale następna będzie za tydzień w środę, a o ile się nie mylę w poniedziałek będą już w Warszawie jako, że przyjechali na tydzień. Starsza Pani z biustem gigantem zaczyna wydzierać japę, że powinnam ich poinformować, uświadomić o możliwości wyjazdu i wszystkim innym..hmm.. pytam, czy były Panie na spotkaniu informacyjnym we wtorek ??? Zdziwione moim pytaniem, mówią że NIE. No cóż wszystkie osoby z infa pojechały na darmową wycieczkę, a jak ktoś ma cały system spotkania informacyjnego w czterech literach, którego dla siebie przecież nie robię to tym bardziej nie zasłużyłam sobie na jazgot na moją osobę od cycatej baby. Po chwili padło pytanie nr 2. mrówki, że to jest jakiś skandal, żeby za tyle pieniędzy jakie wydali na wakacje ( tydzień 800 zł) stado mrówek opanowało pokój i wchodziło nawet do łóżka. Taaa..jasne i co jeszcze w całym hotelu są mrówki i tam gdzie są obsługa pryska śmierdzącym psikaczem i żadna mrówka tego nie przeżyje. Zaproponowałam zmianę pokoju, ale co się musiałam nasłuchać to moje. Nie lubię takich wyniosłych osób, myślą że rezydenta to można zjechać z góry na dół, bo po to on jest. Na zakończenie pierwszego dyżury powróciła kobieta od wymiany pieniędzy, wyciągnęła z torebki delikatnie zdewastowany pilot od telewizora, żeby oczywiście się nie okazało, że to ona go uszkodziła i nie daj Bóg trzeba będzie na koniec zapłacić za wyrządzoną szkodą. Ufff..godzina minęła i jadę do kolejnego hotelu. W drodze dzwoni do mnie Magda - nasz nurek. Mówi, że jacyś moi goście chcą mi coś przekazać. Zaczyna dziewczyna a kończy jej gach, znowu opierdziel tym razem za to, iż sami się nie pojawili na zbiórce a ja nie czekałam. To, że mieliśmy przez nich opóźnienie 25 minut bo nie raczyli się zjawić przy recepcji ani w lobby barze ani przed hotelem ani za hotelem ani nigdzie indziej o wyznaczonej godzinie to jest nie ważne. Zdążyłam wysłać do nich wiadomość do pokoju, zadzwonić kilka razy, przeszukać pół hotelu i poddenerwować ludzi czekających w autobusie. Oczywiście to też jest moja wina bo ONI czekali. Tylko ja ich nie wzięłam. Hm,.. 9 innych osób tak, tylko ich nie. Bardzo mi przykro. Jutro przyjdą na dyżur będzie awantura na całą recepcję. Wróciłam do hotelu boli mnie dziś głowa i marzę o czymś słodkim..jakiś batonik, ciasteczko cokolwiek..no nic trzeba wybrać się do marketu bo słodkiego mi się chce.

p.s chyba jakiś remont nad moją kwartirą walą, kują hałasują. Boskoooo..

wtorek, 16 czerwca 2009

WYLOT - PRZYLOT -INFO czyli początek tygodnia

Wylot - przylot - info - uffff... koniec. Teraz tydzień powinien już być spokojny. Mam przynajmniej taka nadzieję. Wczoraj spotkanie wśród polskich rezydentów w Rancho. Uśmiałam się za wszystkie czasy. "należy jednak pamiętać, że mrówki w pokoju były pierwsze, a dopiero później zakwaterowano gości i że mrówki są małe więc zjadają jeszcze mniejsze od nich bakterie, a te mniejsze bakterie wywołują zemstę faraona". Mimo, iż goście zakwaterowani są w pokoju 2-osobowym mogą dokwaterować do nich gekony i mrówki, które nie potrzebują voucherów. Hitem wieczoru były Panie, które chciały kupić opcję All Inclusive, przyszły do biura i powiedziały : " no bo my byśmy chciały tą ofertę all excuse me"
Dziś strasznie gorąco, może nawet nie tyle gorąco co duszno. Ciągle chce mi się pić a zapasy wody i coca-coli w lodówce powoli się kończą. Dziś na spotkaniu pytanie z serii moich ulubionych " czy za lodówkę, klimatyzację i telewizor też się płaci ? " No..jasne, że się płaci. W lodówce siedzi arab i zbiera za każdorazowe otworzenie drzwiczek do lodówki, tym samym pilnuje czy używa Pani klimatyzacji i ogląda tv. Co za ludzie, pani ewidentnie wyłączyła na czas pobytu szare komórki. Teraz czas na relax..położę się na łóżku i poczytam ostatnio zaczętą książkę pt.Minaret. Jutro dyżury i City Tour, najgłupsza wycieczka pod słońcem.

niedziela, 14 czerwca 2009

NIEDZIELNA NUDA

Dzisiejszy dzień nazwałabym nudnym, a nawet mega nudnym. Info o wylocie było już wczoraj wywieszone i większość gości zdążyła już zakodować zmianę. Jedni się cieszyli drudzy mniej ze względu na osobiste sprawy, plany, pracę itd. Dyżur w Menavillu potem Royal Makadi i Nabila. Widziałam się z Kubusiem z Sak and Fak i opowiadał historie swoich pachołów a ja sikałam po nogach. Zepsuł się autokar, podstawili drugi, który się spalił. Cóż peszek jak to się mówi. Hehe ale i tak najśmieszniejsze było jak jechał z lotniska z turystami siedząc na miejscu dla pilota ( gorąco tam zawsze jak w piekle od przedniej szyby) i w pewnym momencie poczuł, że coś mówiąc brzydko - śmierdzi..odwrócił się i zobaczył szarą smugę spalenizny i wszystkich turystów z glowami w koszulach, bluzkach tak aby było widać tylko oczy i czoło, heh zatrzymał autokar i kazał wszystkim wysiąść. Kierowca polał koła wodą przewietrzyli autokar i pojechali do hotelu. Na pytanie Kubusia, dlaczego nikt nie powiedział, że w takich warunkach nie da się jechać i trzeba by coś z tym zrobić odpowiedzieli „ bo chcieliśmy zdążyć na kolację” . To są właśnie pachoły. Zero myślenia, bo przecież są na wakacjach, a rezydent jest po to żeby myśleć za nich.

Kilka razy wychodzili z lotniska bez bagaży i byłi święcie przekonani, że bagaże już są w autokarach. Obowiązkowe przywitanie „Jak to dobrze..nareszcie ktoś mówi po Polsku” i moja ulubiona odpowiedź „ a w samolocie nikt nie mówił” przy ponad 100 osobach z Polski i 5 osobach obsługi arabskiej ? Ojj te pachoły pachoły..gorzej jak z dziećmi. Zakręceni jak drzwi od poczty. Kilku takich pamiętam do dziś np. Panią Barbarę R., która w Tunezji za wszelką ceną chciała udać się na mszę po polsku w niedzielę a ja miałam się dowiedzieć, gdzie co jak i kiedy. Mało tego Barbara R. wydrukowała sobie plik kilkudziesięciu stron z informacjami z internetu i punkt po punkcie sprawdzała informacje, męcząc mnie przez cały tydzień. Dopadła mnie raz podczas kolacji ( to też uwielbiam), stałam z talerzem przez 20 min ( później już zimnym) a Barbara nadawała…uznała, że jestem niedostępna dla turystów i powinnam być do dyspozycji 24 h na dobę. Lekko wkurzona powiedziałam jej, że do tego służą dyżury każdego dnia, ale B. nigdy z taką formą kontaktu z rezydentem się nie spotkała. Zaproponowałam również kontakt telefoniczny na co B. z oburzeniem w głosie zapytała : „NO PANI JEST CHYBA ŚMIESZNA, CZY MYSLI PANI ZE BĘDĘ DZWONIŁA DO PANI ZE SWOJEGO PRYWATNEGO TELEFONU?” w odpowiedzi usłyszała : „ No nie, z mojego” odwróciłam się i poszłam. B. czepiała się o wszystko, w hotelu też goście raczej unikali jej towarzystwa i ostrzegali mnie kiedy B. była w pobliżu. Było dużo śmiechu gdy przed wyjazdem kilka osób zaczęło opowiadać o programach w TV ( których faktycznie nie było ) czego B. nie skontrolowała. Zachwycali się nowościami i jakością ponad 20 polskich programów, gdzie w hotelu nie było nawet polonii. Ojj..Mam nadzieję, że nie spotkam nigdy Barbary R. Jak to się mówi w Egipcie inshaallah ( jeśli Bóg pozwoli )
Wieczór pracowity, listy przylotowe, koperty i inne atrakcje..brrr..

sobota, 13 czerwca 2009

MAM INTERNET

Nareszcie mogę trochę odetchnąć. Pachoły nie dały bardzo popalić, a nawet powiem więcej, że były całkiem sympatyczne. Pachoły nazywane też mapetami, burakami i bardzo skrótowo po prostu paxami nie podpadły mi w tym tygodniu. Zaliczyłam city toura, którego nie lubię obsługiwać. Miałam dużo pozytywnej energii, także czas i atmosfera w autokarze pomimo zepsutego mikrofonu była motywująca do pracy. Z atrakcji dyżurowych dzidzię gryzą komary, Pan Zenek zostawił marynarkę w autokarze ( przyszedł po kilku dniach zapytać w końcu czy się znalazła) a ja chomikuję w pokoju i czekam, aż ktoś mnie od niej oswobodzi. Były też zmiany pokoi ( jak co tydzień – nic nowego), sraczki, poparzenia słoneczne, piekące plecy, idiotyczne pytania, narzekania i jedna reklamacja na opóźniony lot (jakby to moja wina była ). W ubiegłym tygodniu już się nasłuchałam, jak to przyczyniłam się do zmiany lotu i gdyby nie ja to na pewno by poleciał na czas i Pani X zdążyłaby na 14 – stą do pracy. Był też człowiek, któremu okradziona bagaż – i to też była moja wina, że w Egipcie okradają walizki i że nie uprzedziłam „pajaca” jak się pakował, że takie cuda jak aparat wozimy w podręcznym lub przy sobie. Awantura o dolary z małymi głowami ( czyle te stare, których w hrg nie chcą przjmować ) bo biura informuje o zmianie godziny wylotu ale o tym, że z małymi głowami nic nie zrobią już nie – się facet nagadał. Nie wdawałam się w dyskusje, bo powiedziałabym o dwa słowa za dużo i wtedy była by hryja.
Dzisiaj dzień wolny – będę leniuchować i patrzeć w niebo. Zaraz śniadanko i może na plażę ??? Stałam się od dwóch dni szczęśliwą posiadaczką intenetu na usb i wprawdzie dostęp mam utrudniony, ponieważ zasięg łapię tylko na podłodze pod drzwiami mojego pokoju to i tak się cieszę, że mam dostęp do świata. Do póki mrówki nie będą śmigać jest dobrze, wyłożę sobie kocem i będzie elegancko. No kończę na teraz idę coś przekąsić..Jak to człowiek może zgłodnieć przez noc – nieprawdopodobne.

sobota, 6 czerwca 2009

HURGHADA po przyjezdzie


Obiecalam wiec pisze. Niestety bedzie bez polskich znakow bo na komputerze z ktorego korzystam nie ma takich udogodnien, a nawet jesli sa to ja nie umiem sobie z tym poradzic. W hurghadzie bardzo cieplo. Kazdego dnia temperatura przekracza 35 stopni i jak tak dalej pojdzie usmaze sie jak jajko. Pierwszy tydzien spedzialam w Hurghadzie w stary mieszkaniu, a pozniej sytuacja drastycznie sie zmienila i aktualnie mieszkam w Safadze w hotelu Menaville. Zaczelam prace juz w 3 dniu pobytu w Hurghadzie. Turysci w miare normalni ale oczywiscie sa i mniej rozgarnieci i tacy, ktorym brakuje piatek klepki. W Safadze na nude narzekac nie moge. PRacy bardzo duzo, a po tym jak zostalysmy tylko dwie na destynacji co raz to wiecej dodatkowych obowiazkow. Byly juz chwile zwatpienia i lzy ale dzisiaj leniuchuje bo mam dzien wolny, na ktory czekalam z utesknieniem.
Chcialam wybrac sie na wybory jutro w Hurghadzie, ale w natloku pracy nie zdazylam sie zapisac i przez to glosowac nie moge - szkoda. W ostatnia sobote spieklam sobie okropnie plecy i nie moglam sie oprzec, spac i wyprostowac przez kolejne kilka dni. Oprocz plecow spieklam tez noge od kolana po stope ( dodam ze noga tylko prawa) podczas ceremonii smarowania mleczkiem z filtrem cos mi przeszkodzilo i o drugiej nodze zapomnialam. Na dyzury nosze spodniczke i wygladalam jak Polska flaga, jedna noga czerowona jak burak druga biala. Dzisiaj juz troche lepiej to wyglada. Jak zwykle w egipcie dokucza mi wszechobecny kurz, takze od razu zaopatrzylam sie w krople do oczu i kropie zamiast 3 kropli dziennie chyba z 33. Drapie sie ciagle i nawet nie moge wytuszowac rzes bo zapomne i znowu sie rozmaze jak to juz raz uczynilam.
W poniedzialek kolejne pacholy przylatuja, samolot znowu opozniony i bedzie zadyma, bo to przeciez ja specjalnie opozniam samolot i wydaje polecenia przewoznikowi coral blue. Masakra - pacholy jeszcze nie wiedza, jak sie dowiedza jutro to zywa ze spotkania nie wyjde. Wiekszosc sie bedzie cieszyc, ale beda i tacy ktorzy musze isc w poniedzialek do pracy a przyleca do Polski dopiero we wtorek nad ranem. Znowu sie trzeba bedzie tlumaczyc i rozkladac rece, bo przeciez nic na to poradzic nie moge. Ale pacholy mysla jak zwykle inaczej. Ojj..cos mi ostatnio podpadaja. Malo tego, musze robic najglupsza wycieczke w swiecie pt. city tour. Wycieczka do miasta mega nuda..zbieranie ludzi po hotelach 2 godz w jedna 2 godziny w druga strone potem Meczet a wlasciwie trzeba sie przedzierac przez gruzy i uwazac zeby nie wpasc do srodka wielkiej wykopanej dziury, tez mi przyjemnosc ogladac remontowany meczet ( masakra), Potem kosciol koptyjski tez nuda, sklep z pamiatkami i permuferia. Dwa ostatnie punkty sa typowym sposobem na wciskanie ludziom kitu i aby tylko miec jak najwieksza sprzedaz, bo w koncu ma sie z tego prowizje. Pobilam chyba wszystkie rekordy jesli chodzi o sprzedaz. W perfumerii zero a w pamiatkach moze z 5 dolarow. hehe nie lubie wciskac ludzikom kotow z gipsu i bananowych papirusow. Aaa.. jeszcze cos mi sie przypomnialo. Stoje i czekam pod pamiatkami na pacholy i calkiem sypatyczna parka podpytuje o rozne rzeczy..ile juz tu jestem czy znam arabski jak sie tu mieszka i pracuje..po kilku minutach rozmowy mowia : " a skad Pani jest" mysle sobie - powiem ze z Kedzierzyna to padnie pytanie a kolo jakiego duzego miasta jest owy Kedzierzyn ?, ale ide za ciosem i odpowiadam " z Kedzierzyna", oni patrza na mnie jak zakleci, nie odpowiadajac ani slowem, mowie zartujac " co moze wy tez"? - pokiwali glowa ze tak. Myslalam ze wypadne z butow. Hehe prosze..jaki swiat maly. Pewnie gdybym dalej ciagnela temat okazalo by sie ze to jacys dobrzy znajomi moich rodzicow dziadkow itp.
Tydzien pelen niespodzianek i nieprzespanych nocy. Powoli przyzwyczajam sie do mieszkania w hotelu i ze mam jeden wieczny dozywotni niekonczacy sie dyzur. Ale taka juz moja praca :)
Nie dotarlam jeszcze do kawiarenki internetowej w Safadze, ale moze w przyszlym tygodniu sie uda. Przesylam sloneczne pozdrowienia i trzymam kciuki za dziewczyny na sesji.