niedziela, 25 sierpnia 2013

SAUNA

Skończyło się urlopowanie zaczęła się praca. I od razu z rozpędu się na locie rozchorowałam do tego stopnia, że widziałam podwozie samolotu klęcząc w toalecie. Na szczęście nie wezwali karetki, ale nie wiele brakowało, a kapitan odwiózł mnie do domu. Może się człowiek wykończyć gdy na zewnątrz taka wilgotność, że w saunie się człowiek tak nie wypoci jak my wczoraj na pokładzie. Cztery sektory do obsłużenia. Nie było gdzie szpilki włożyć, maksymalne obłożenie na wszystkich odcinach, VVIP, VIP, podjeżdżały białe BMW jeden za drugim. Na ostatnim rejsie zeszło ze mnie już powietrze i gadyby nie przełożony pokładu to bym padła z wycieńczenia. Fakt nie jadłam za dużo i nie piłam, wiem że trudno w to uwierzyć ale nie było czasu. Dwanaście godzin na nogach na maksymalnych obrotach, usiąść można było tylko na start i lądowanie i to tego ta temperatura, która jest nie do wytrzymania. W samolocie wyłączone zasilanie, więc nawet klimy nie było, pasażerowie wściekli, z nas się leje strumieniami, wyglądamy na trzecim locie jak szczury które wpadły do basenu. Na czwartym ostatnim odcinku podziękowałam i trzymając się blatów, żeby się nie przewrócić obsługiwałam kuchnię nie wychodząc już w takim stanie do kabiny. Zaczęło się słabo, dzisiaj odpoczywam, zgrywam zdjęcia z wakacji, nie czuję się jeszcze wspaniale więc dzisiaj będzie odpoczywanie.

Jest nowy grafik, dużo wolnego, szykuje się kilka ciekawych wyjazdów, ślub cywilny przyjaciółki w Dublinie i w przyszłym roku wesele w Meksyku - poszukję osoby towarzyszącej na kwiecień ktoś chętny?