czwartek, 30 czerwca 2016

POD WŁOS

Z dobrym fryzjerem jest jak z ciastem, albo ktoś wie co i jak, albo będzie zakalec. Kto swoje włosy ceni, wielbi i płacze za każdym razem, gdy wypadnie o kilka włosów za dużo, zrozumie dlaczego tak, ważne jest dzielić się wiadomością o tak genialnych miejscach.

Na mapie Krakowa, w sercu dzielnicy Kazimierz, przy ul.Kupa, mieści się niezwykły salon fryzjerski Avant Apres. Tam jest jak w zaczarowanej krainie. Z każdych włosów, zrobią istne dzieło sztuki. Moja praca ogranicza mnie baaaaaaardzo w zakresie koloryzacji włosów. Cztery lata bez farbowania, długie ponure, z ciemnym blondem, który cały czas marzył o pasemkach o odrobinie jasnego odświeżenia. Nie mogę mieć odrostów, a włosy noszę spięte, i dziękuję wszystkim świętym, że trafiłam do Pani Kamili Matysiak. Wizjonerka, włosowa wróżka, magia w szczotce. Wyjaśniłam wszystko od A do Z, i zaczęła się koloryzacja. Gąbeczki, maseczki, ploteczki i po 2,5 godzinach wyszłam jak Bogini. Nowa JA! Cudownie!

Nawet z końca świata, warto odwiedzić salon Avant Apres. Profesjonalizm, indywidualne podejście do klienta, przesympatyczni styliści i ciekawy wystrój sprawiają, że z ręką na sercu mogę polecić to miejsce. Bosko!


piątek, 17 czerwca 2016

ROWER


Mieszkając w Katarze już ponad pięć lat, wciąż wydaje mi się, że nic nie jest już w stanie mnie zaskoczyć. Haa..no i się pomyliłam. Przeoczyłam gdzieś fakt, że wszelakie usługi na katarskiej pustyni nie zawsze działają na poziomie jakiego się oczekuje. Jak dostać istnego szału wewnętrznego, który próbował wydostać się na zewnątrz i wystrzelić jak fajerwerki w sylwestra? Zapiszcie się na zajęcia "spinning" w hotelu Sharq Village w Doha - emocje gwarantowane.

Zaczęło się w grudniu. Wzięłam się ostro za moją mamę, aby chciała się więcej ruszać. Podniosła tyłek z kanapy i wzięła się za siebie. Nie chodzi tu tylko o efekty zewnętrzne, ale przede wszystkim o zdrowie. Młodsi nie będziemy, a po 50-tce, no hmm..chce się coraz mniej, a dupsko i cholesterol rośnie. Byłam jak egipskie muchy, które jak się raz przyczepią to już nie odpuszczą. Wręcz nękałam matulę codziennie, czy trening zaliczony, czy była, czy zrobiła Chodaka, czy nie kupowała śmieciowego jedzenia itd.

Można się było moją zdartą płytą naprawdę zadławić. Ale mamy pół roku za pasem i robimy podsumowanie co nastąpiło. Pani A. jest lżejsza o 8 kg, zmieniła nawyki żywieniowe, poprawiła o 180 stopni swoją kondycję fizyczną i zakochała się w rowerach. Rowery czyli Indoor Cycling prowadzone przez przesympatycznego instruktora Maćka, stały się wyznacznikiem tygodnia. Wszystko podporządkowane jest rowerom, od grafiku w pracy po spotkania z koleżankami. W drodze, na obiedzie, na spacerze od rana do nocy słyszę tylko Maciek i Maciek. Czy można dosłownie oszaleć na punkcie treningu na rowerach - można, Pani A.jest tego najlepszym przykładem.

Podczas krótkiego wypadu do domu, nie miałam nic do gadania i zostałam zapisana na "moje rowery". Nigdy wcześniej nie byłam na tego typu zajęciach, ale wiedziałam mniej więcej czego się spodziewać. Zajęcia były intensywne, prowadzone na najwyższym poziomie, nie było miejsca na kręcenie nosem. Maciek przygotowany do zajęć jak prawdziwy fachowiec, znawca tematu i widać z daleka, że doskonale zna się na tym co robi. Najfajniejsze jest to, że zaraża tym innych. Pozytywną energią, magnetycznym uśmiechem i niebywałymi zdolnościami aktorskimi. Można spokojnie wręczyć mu rowerowego Oskara.

Nie od razu załapałam bakcyla, ale spodobały mi się te "moje ukochane rowery" jak mówi Pani.A. Gotowa do działania znalazłam zajęcia w Doha, zapisałam się i pojechałam na pierwsze zajęcia. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że będę to też ostatnie zajęcie w tym miejscu. Ciśnienie mi skakało jak grzanki z tosterze, na miłość boską jak można wziąć gościa z ulicy i kazać mu pedałować? Tak, tak, dno i trzy metry mułu, ten człowiek nie miał zielonego pojęcia o zajęciach, które prowadził. Na całe szczęście nikomu nic się nie stało. Najgorsze jest to, że tania siła robocze wygrywa z profesjonalizmem i blokuje miejsce ludziom, którzy się na tym znają i wykonują swoją pracę z pasją.

Naładowana jak dzieci w oczekiwaniu na koniec roku szkolnego, nie dałam za wygraną. Obdzwoniłam hotele w Doha, w poszukiwaniu innych rowerów.
-hello, Im looking for spining classes, is it available at your fitness center?"
-Swimming madam?
-No, no, no - spinning not swimming.
-Swimming we have on Monday and...
-SPINNING!class I dont want to swim!
-Wait please. (słuchawka została podana innej osobie)

-Yes, hello? How can I help you?
- Hello, I would like to ask you If you have a spinning classes? Like you know, Indoor cycling, bikes..
-Aaaa..no Madam no have.

Świetnie,  po trzech próbach natrafiłam na Sheratona, nie jest w mojej okolicy, ale aż tak daleko to znowu nie jest. Dzwonie - są zajęcia, jest grafik, jest 25 rowerów jest konkret. Dzisiaj o 8:30 wyruszyłam na zajęcia, które były przezajebiste. Pani instruktor było spokojnie po 60-tce i dała nam taki wycisk, że kwiczałam w ostatnich minutach rowerowego szaleństwa. Było porządnie, tak jak to powinno wyglądać. Każdemu sprawdziła sprzęt, dopasowała siodełka, kierownice i cisnęła jak króliczki duracel. Tym sposobem znalazłam, wypełniacz skrzypiec, które na okres wakacji mają przerwę. Polecam gorąco!


niedziela, 5 czerwca 2016

Z KLASĄ


Podróże małe i duże, daleko i blisko nie są już czymś niezwykłym. Wyjeżdżamy coraz chętniej, coraz częściej i niekoniecznie z biurem podróży, jak to było jeszcze parę lat temu. Mamy do dyspozycji komfortowe środki transportu, lotnisko w Warszawie otworzyło się na świat i największym dylematem jest gdzie lecieć i na jak długo można sobie pobimbać.

Nie ważne jaką klasą, ważne żeby z klasą. Nie trzeba być geniuszem, żeby wiedzieć i wdrożyć w życie kilka fundamentalnych zasad, które w czasie lotu umilą czas nie tylko załodze, ale także współpasażerom. Samoloty są wygodne, nowoczesne, wyposażone we wszystko, co może przysłowiowy Nowak potrzebować w ciągu kilkugodzinnego lotu. Ale zacznijmy od początku. Jeśli ktoś jest w stanie wyjaśnić mi fenomen kolejki, która w błyskawicznym tempie formuje się, gdy tylko obsługa naziemna pojawi się przy bramkach, obiecuję gratyfikację cukierkową. Na boga, ludzie siedźcie na tyłkach do póki cała machineria nie ruszy. Nie stójcie jak drewniane kołki, bo nikt wam miejsca nie zabierze (ok no może są linie gdzie się liczy kto pierwszy ten lepszy, ale nie o takich przewoźnikach tu mowa). Słuchajcie komunikatów, gdy zaprasza się osoby siedzące w rzędach od 20-35 to nie pchajcie się ze swoją kartą pokładową jak na festynie po kiełbaskę z grilla, tylko czekajcie cierpliwie.

Choćby sprawdzali waszą kartę pokładową milion razy, zatrzymajcie komentarze i swoje frustracje dla siebie. Tak było jest i będzie. Ostatnio siedząc na lotnisku w Doha, obserwowałam gotujący się w kolejce zawijasie tłum, i nie mogłam się nadziwić - dlaczego oni sobie to robią. Czy lubimy stać? Czy mamy to poniekąd we krwi? Gdy jesteśmy już w samolocie, celem jest znaleźć miejsce, ulokować bagaż, usiąść i siedzieć. Nie blokujcie przejścia, bo książka, bo ładowarka, bo woda bo coś tam. Przecież można się wsunąć w rząd i wtedy szperać w bagażu podręcznym. Przy konfiguracji siedzeń po trzy, warto pamiętać i praktykować, że podłokietnik jest przeznaczony dla osoby siedzącej w środku, nie odwrotnie.

Gdy samolot posiada osobiste dotykowe monitory, to z naciskiem na dotykowe, nie trzeba w nie walić bez opamiętania, trochę wyobraźni nie zaszkodzi. Przecież osoba siedząca przed, z wbudowanym monitorem w zagłówku swojego siedzenia, może dostać wstrząsu mózgu, bo fotel będzie wibrował jak ta stara zasłużona motorola. W tym wypadku trenowanie cierpliwości, można odstawić na inną okazję i grzecznie można zwrócić uwagę pasażerowi stukającemu w prostokątny ekran. W innym razie można się nabawić nerwicy.

Wakacje wakacjami, ale czy lecąc na wymarzony urlop, trzeba wlewać w siebie wszystkie alkohole świata? Litości! To nie wesoły autobus, tylko samolot, alkohol działa tu ze zdwojoną siła niż na ziemi. Każdy kolejny procent w Twojej krwi powoduje zmniejszenie dopływu tlenu do mózgu. Co za tym idzie, chyba nie muszę opowiadać. Nie narażajcie siebie i innych na nieprzyjemną i niewygodną podróż. Pamiętajmy, że nie każdy po kilku drinkach jest potulny jak baranek. Jak już musicie się znieczulić, róbcie to z głową.

A teraz moje ulubione. Czy zastanawialiście się kiedyś jak obrzydliwie brudny jest samolot którym podróżujecie. Jak szybko jest sprzątana ta latająca tuba, między jednym lotem a drugim? Nie? To wyobraźcie sobie samolot, który zabiera jednorazowo 400 osób. W ciągu tygodnia odwiedza kraje, gdzie toaleta jest produktem luksusowym, a każdy lot to kilkadziesiąt różnych narodowości. Każdy po miliard razy przechodzi po ciemnej nie bez powodu wykładzinie. Dotyka brudnymi, spoconymi, pełnymi bakterii rękami wszystkiego czego Ty potencjalnie też dotkniesz. Ale to jeszcze nie jest najgorsze. Nigdy, przenigdy, nawet jeśli napuchnięte jak balerony stopy nie chodź po samolocie na bosaka. To jest tak obrzydliwe, jak stąpanie tą samą gołą girą w toalecie, gdzie kropelki na podłodze wyglądają jak woda. TO NIE WODA!