piątek, 4 października 2013

CISOWIANKA


Woda jak woda, nic dziwnego by w tym nie było, gdyby nie fakt, że ta oto woda pojawiła się w klasie biznes na locie powrotnym z Ameryki. No taka radość mnie ogarnęła, że prawie wszystkim sugerowałam spróbowanie polskiej wody gazowanej. Cisowianka, ci-so-wian-ka powtarzałam, żeby nikt nie przeoczył faktu, że mamy na pokładzie polską butlę z bąbelkami.

Ci co mnie znają, wiedzą że często opisuję swoje doświadczenia i nie zawsze są one miłe. Tym razem miarka się przebrała po stronie dziennikarzy. Dostaję dużo maili, próśb i zapytań dotyczących pracy, mieszkania w Doha itd.itd na co zawsze odpisuję. Ostatnio napisał do mnie dziennikarz jednego z polskich miesięczników, aby udzielić odpowiedzi na kilka pytań, materiał dotyczył pracy w liniach lotniczych. Pytania rozbudowane jak kalkulator matematyczny, no ale dałam radę - odpowiedział najbardziej szczegółowo jak się dało i czekałam na przesłanie tekstu do akceptacji. Niestety poziom tekstu wystrzelił mnie w orbitę, i wyciągnięte z kontekstu zdania nie miały w ogóle odniesienia do tego o co pytał szanowny dziennikarz. Naniosłam poprawki, wysłałam i czekałam na odpowiedź, która owszem nadeszła z kilkudniowym opóźnieniem i żenującymi zmianami pojedynczych wyrazów. Tekstu nie zaakceptowałam.Była nieprzyjemna wymiana maili pod koniec - mam nauczkę na przyszłość.

Tydzień po incydencie z dziennikarzem nr 1 i kiedy moja bezgranicznej wiara w ludzi i ich umiejętności podupadła, otrzymuję maila od Pani niewiadomo skąd - wiadomo jednak, że jest dziennikarką, jak wynika z treści maila. Od razu przechodzi na "Ty" bo to chyba teraz modne i bez ładu i składu oznajmia, że przygotowuje materiał o pracy stewardessy. "Jeśli jesteś zainteresowana, czekam na kontakt". Odpisuję prosząc o dodatkowe informacje, po których będą mogła uznać czy jestem zainteresowana bądź nie. Jest odpowiedź! " Chodzi mi o informacje dotyczące szczegółów pracy stewardessy m.in. jakie warunki trzeba spełnić, żeby zostać stewardessą, czy to ciężka praca, na czym dokładnie polega i zarobki". Szczególnie zachwyciło mnie ostatnie pytanie - może powinnam też podać rozmiar buta i numer konta bankowego? No ale brniemy dalej w wymianie mailowej. Odpisuję i proszę o podobanie proponowanego wynagrodzenia za udzielenie informacji i odpowiedź na pytania. Znając już odpowiedź pana numer 1 - "w tej gazecie właściciele nie zapewniali wynagrodzeń dla naszych rozmówców. Dotyczyło to także znanych artystów, z którymi były przeprowadzane długie wywiady + duże zdjęcia okładkowe (m.in.Krzysztof Krawczyk, Czesław Mozil, Paweł Kukiz, Muniek Staszczyk i Tadeusz Drozda) spodziewałam się podobnej odpowiedzi. Oto ona: "Nie stosujemy takich praktyk, jeśli nie wchodzi w grę rozmowa "za darmo", to bardzo dziękuję za poświęcony mi czas i pomoc".

Za darmo umarło. Podziękowałam i uznałam, że na żadne maile tego typu nie będę więcej odpowiadać. Po ostatnich przejściach z pierwszym Panem i przewracaniem kota ogonem, robię sobie przerwę. Co za dużo to niezdrowo.

4 komentarze:

  1. Super, ze polska woda jest dostepna w samolocie. Cisowianke mozna kupic w amerykanskich sklepach... wlasnie kupilam butelke.... dumna jestem, bo pochodze z okolic Naleczowa...:). Masz racje z tymi "dziennikarzami"... szkoda czasu, a dobra wola i chec pomocy tez maja swoje granice.

    OdpowiedzUsuń
  2. No i bardzo dobrze.
    Można komuś bezinteresownie pomóc, ale nie odwalać za niego część pracy za darmochę;).

    OdpowiedzUsuń
  3. jeden z postów dotyczył, że wszystko w dzisiejszych czasach się sprzedaje, nawet miłość. Autorka wpisu była przeciwna takim praktykom, a tu proszę- za opowiedzenie o sobie żąda wynagrodzenia ;] Jak koleżanka pyta, co słychać w pracy, Autorka też odpowie za odpowiednią opłatą? ;]

    OdpowiedzUsuń
  4. Szanowny anonimowy, warto czytac ze zrozumieniem.

    OdpowiedzUsuń