Nie taki diabeł straszny jak go malują, owszem na moim locie vipowskim był CEO, ale nie ode mnie tylko z OneWorld. Kamień z serca, bo tyle maili wysłali jakby miał to być najważniejszy lot w moim życiu. Panowie byli mili, niezainteresowani ani, ani, tym co się działo na pokładzie. Mówiąc krótko, taka ich rozpiska dnia przemieścić się między Dubajem a Doha i wielkiego poruszenia nie było.
W czasie drugiego już w tym roku święta nazywanego Eid (czytane id) czyli święta ofiarowania i pielgrzymki do Mekki, po długich obietnicach i marudzeniu, wreszcie odwiedził mnie mój tato. Pięć dni spędziliśmy na maksymalnych obrotach a przez to, że pół Kataru wyjechało na wakacje, nie było ani korków, ani złośliwości na drodze, był istny raj. Odkryłam piękną plażę, oddaloną od miasta około 100 km, gdzie śniadanie na kocyku smakuje niewyobrażalnie wspaniale. Jestem przygotowana jak na prawdziwy piknik z atrakcjami i bagażnikiem pełnym smakołyków. Teraz czekam na obniżkę sprzętu do grillowania i dmuchanych materacy, żeby można się było w pełni relaksować. Ale gadu, gadu materace i bajery, a przecież zima już przyszła, słońca jak na lekarstwo, owszem jest ciepło 24-28 stopni, ale na wycieczkę na plażę niekoniecznie. Zatem byle do wiosny, na początku lutego-marca powinno się robić cieplej. Tato wrócił oczarowany, tak więc pierwsza wizyta w Katarze zaliczona do udanych.
Ostatnio miałam dużo wolnego, wybrałam się do mojego ukochanego Omanu a następnie wyskoczyłam na 3 dni do Abu Dhabi odwiedzić koleżankę. Oman zachwycił mnie nie pierwszy raz, a na dodatek załapałam się na National Day. Co prawda nie jest obchodzony tak hucznie jak w Katarze czy Dubaju, ale klimat gór, zieleni i czystości godnej pozazdroszczenia pozostaje na długo w pamięci. Odwiedziłam restaurację poleconą mi kiedyś przez Stefana i niech mi się ktoś waży tam nie zaglądnąć podczas wizyty w Omanie http://www.kargeencaffe.com/en/ bez tego wyjazd jest jak to mój dziadek mawiał "rosół bez oków". W Abu Dhabi nie mogłyśmy się nagadać. trochę czasu upłynęło od naszego ostatniego spotkania, ale przyjaźń nie ulatnia się z dnia na dzień. To strasznie miłe, mieć kogoś z kim się nie widzi przez długie miesiące i nadal ma się milion tematów do poruszenia.
W czasie drugiego już w tym roku święta nazywanego Eid (czytane id) czyli święta ofiarowania i pielgrzymki do Mekki, po długich obietnicach i marudzeniu, wreszcie odwiedził mnie mój tato. Pięć dni spędziliśmy na maksymalnych obrotach a przez to, że pół Kataru wyjechało na wakacje, nie było ani korków, ani złośliwości na drodze, był istny raj. Odkryłam piękną plażę, oddaloną od miasta około 100 km, gdzie śniadanie na kocyku smakuje niewyobrażalnie wspaniale. Jestem przygotowana jak na prawdziwy piknik z atrakcjami i bagażnikiem pełnym smakołyków. Teraz czekam na obniżkę sprzętu do grillowania i dmuchanych materacy, żeby można się było w pełni relaksować. Ale gadu, gadu materace i bajery, a przecież zima już przyszła, słońca jak na lekarstwo, owszem jest ciepło 24-28 stopni, ale na wycieczkę na plażę niekoniecznie. Zatem byle do wiosny, na początku lutego-marca powinno się robić cieplej. Tato wrócił oczarowany, tak więc pierwsza wizyta w Katarze zaliczona do udanych.
Ostatnio miałam dużo wolnego, wybrałam się do mojego ukochanego Omanu a następnie wyskoczyłam na 3 dni do Abu Dhabi odwiedzić koleżankę. Oman zachwycił mnie nie pierwszy raz, a na dodatek załapałam się na National Day. Co prawda nie jest obchodzony tak hucznie jak w Katarze czy Dubaju, ale klimat gór, zieleni i czystości godnej pozazdroszczenia pozostaje na długo w pamięci. Odwiedziłam restaurację poleconą mi kiedyś przez Stefana i niech mi się ktoś waży tam nie zaglądnąć podczas wizyty w Omanie http://www.kargeencaffe.com/en/ bez tego wyjazd jest jak to mój dziadek mawiał "rosół bez oków". W Abu Dhabi nie mogłyśmy się nagadać. trochę czasu upłynęło od naszego ostatniego spotkania, ale przyjaźń nie ulatnia się z dnia na dzień. To strasznie miłe, mieć kogoś z kim się nie widzi przez długie miesiące i nadal ma się milion tematów do poruszenia.
na piasku pisane Twoje imię w języku arabskim...? hm...?! ;-)
OdpowiedzUsuń