niedziela, 5 czerwca 2016

Z KLASĄ


Podróże małe i duże, daleko i blisko nie są już czymś niezwykłym. Wyjeżdżamy coraz chętniej, coraz częściej i niekoniecznie z biurem podróży, jak to było jeszcze parę lat temu. Mamy do dyspozycji komfortowe środki transportu, lotnisko w Warszawie otworzyło się na świat i największym dylematem jest gdzie lecieć i na jak długo można sobie pobimbać.

Nie ważne jaką klasą, ważne żeby z klasą. Nie trzeba być geniuszem, żeby wiedzieć i wdrożyć w życie kilka fundamentalnych zasad, które w czasie lotu umilą czas nie tylko załodze, ale także współpasażerom. Samoloty są wygodne, nowoczesne, wyposażone we wszystko, co może przysłowiowy Nowak potrzebować w ciągu kilkugodzinnego lotu. Ale zacznijmy od początku. Jeśli ktoś jest w stanie wyjaśnić mi fenomen kolejki, która w błyskawicznym tempie formuje się, gdy tylko obsługa naziemna pojawi się przy bramkach, obiecuję gratyfikację cukierkową. Na boga, ludzie siedźcie na tyłkach do póki cała machineria nie ruszy. Nie stójcie jak drewniane kołki, bo nikt wam miejsca nie zabierze (ok no może są linie gdzie się liczy kto pierwszy ten lepszy, ale nie o takich przewoźnikach tu mowa). Słuchajcie komunikatów, gdy zaprasza się osoby siedzące w rzędach od 20-35 to nie pchajcie się ze swoją kartą pokładową jak na festynie po kiełbaskę z grilla, tylko czekajcie cierpliwie.

Choćby sprawdzali waszą kartę pokładową milion razy, zatrzymajcie komentarze i swoje frustracje dla siebie. Tak było jest i będzie. Ostatnio siedząc na lotnisku w Doha, obserwowałam gotujący się w kolejce zawijasie tłum, i nie mogłam się nadziwić - dlaczego oni sobie to robią. Czy lubimy stać? Czy mamy to poniekąd we krwi? Gdy jesteśmy już w samolocie, celem jest znaleźć miejsce, ulokować bagaż, usiąść i siedzieć. Nie blokujcie przejścia, bo książka, bo ładowarka, bo woda bo coś tam. Przecież można się wsunąć w rząd i wtedy szperać w bagażu podręcznym. Przy konfiguracji siedzeń po trzy, warto pamiętać i praktykować, że podłokietnik jest przeznaczony dla osoby siedzącej w środku, nie odwrotnie.

Gdy samolot posiada osobiste dotykowe monitory, to z naciskiem na dotykowe, nie trzeba w nie walić bez opamiętania, trochę wyobraźni nie zaszkodzi. Przecież osoba siedząca przed, z wbudowanym monitorem w zagłówku swojego siedzenia, może dostać wstrząsu mózgu, bo fotel będzie wibrował jak ta stara zasłużona motorola. W tym wypadku trenowanie cierpliwości, można odstawić na inną okazję i grzecznie można zwrócić uwagę pasażerowi stukającemu w prostokątny ekran. W innym razie można się nabawić nerwicy.

Wakacje wakacjami, ale czy lecąc na wymarzony urlop, trzeba wlewać w siebie wszystkie alkohole świata? Litości! To nie wesoły autobus, tylko samolot, alkohol działa tu ze zdwojoną siła niż na ziemi. Każdy kolejny procent w Twojej krwi powoduje zmniejszenie dopływu tlenu do mózgu. Co za tym idzie, chyba nie muszę opowiadać. Nie narażajcie siebie i innych na nieprzyjemną i niewygodną podróż. Pamiętajmy, że nie każdy po kilku drinkach jest potulny jak baranek. Jak już musicie się znieczulić, róbcie to z głową.

A teraz moje ulubione. Czy zastanawialiście się kiedyś jak obrzydliwie brudny jest samolot którym podróżujecie. Jak szybko jest sprzątana ta latająca tuba, między jednym lotem a drugim? Nie? To wyobraźcie sobie samolot, który zabiera jednorazowo 400 osób. W ciągu tygodnia odwiedza kraje, gdzie toaleta jest produktem luksusowym, a każdy lot to kilkadziesiąt różnych narodowości. Każdy po miliard razy przechodzi po ciemnej nie bez powodu wykładzinie. Dotyka brudnymi, spoconymi, pełnymi bakterii rękami wszystkiego czego Ty potencjalnie też dotkniesz. Ale to jeszcze nie jest najgorsze. Nigdy, przenigdy, nawet jeśli napuchnięte jak balerony stopy nie chodź po samolocie na bosaka. To jest tak obrzydliwe, jak stąpanie tą samą gołą girą w toalecie, gdzie kropelki na podłodze wyglądają jak woda. TO NIE WODA!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz