niedziela, 7 listopada 2010

PANI MAGISTER


No i wreszcie po pięciu latach biegania na uczelnię, słuchania nie zawsze ciekawych wykładów i zdawania różnych egzaminów, przyszedł czas na obronę. Długie oczekiwania na wyznaczenie terminu, wykańczało mnie fizycznie i psychicznie, bo składając jako pierwsza pracę w maju, wiedziałam, że wcześniej jak w listopadzie sie bronić nie będę. Czekałam, czekałam, czekałam, aż się doczekałam. Gdy byłam jeszcze w Egipcie zadzwoniła mama i powiedziała, że nareszcie wyznaczono termin obrony na 3 listopada. Myślałam, że zemdleję z wrażenia, a najbardziej cieszyłam się, że zaczęłam się już jakiś czas temu uczyć.

Na polskiej ziemi wylądowałam w piątek po południu, a na uczelni miałam się stawić w środę o godzinie 18:45. Nie marudziłam już, że za późno, wsiadłam w samochód i pojechałam do Krakowa. W domu szybkie ubieranie, nie byłam do końca pewna co założyć, w końcu stanęło na szarej klasycznej sukience i czarnych szpilkach. Pomalowałam usta czerwonym błyszczykiem, zarzuciłam czarny szal w róże i pojechałam. Zapomniałam o remoncie ul. Nowohuckiej i trochę się zdenerwowałam jak nie mogłam skręcić prosto do szkoły tak jak planowałam. Ale mogę już powiedzieć, że znam trochę Kraków, więc z lekkim poślizgiem dotarłam pod salę dziekana, gdzie odbywał się egzamin.

Jak się później okazało, wcale nie musiałam się tak śpieszyć. Wchodziłam jako ostatnia a przede mną było jeszcze może z 5 osób. Każdy po 15 minut a czasem dłużej i na korytarzu każdy dostawał glupawki. Były tez niespodzianki, przyszedł Szczepciu, żeby mi pokibicować i pośmiać się z mojego delikatnego zdenerwowania. Aż wybiła godzina zero i dziekan wywołał moje nazwisko i weszłam do sali. Nie było wcale tak strasznie. Jak zobaczyłam Elę moją promotor to od razu się lżej na sercu zrobiło. Przywitanie la la la...i zaczynamy egzamin. Pierwsze pytanie z pracy, czyli nie mieli mnie zbytnio czym zaskoczyć, drugie ze sztuki współczesnej i trzecie o sztuce ziemi. Po 30 minutach wyszłam i byłam z siebie bardzo zadowolona. 5.0 z obrony i 4.0 ze studiów. Jestem Panią Magister :))))) Radość nieziemska. Były kwiaty i szampan.Ufff..koniec. Jak to szybko zleciało.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz