Dlaczego urlopy i wakacyjne wyjazdy trwają tak krótko. Dlaczego nie można pojechać na 10 dni albo 11 tylko pozostaje opcja 7 albo 2 tygodnie. Siedem za krótko 14 za długo. I znajdź tu człowieku chcący wypocząć złoty środek. Mój urlopik zaliczam do cudownie udanych. Doskonałe miejsce, fantastyczna pogoda i wyborowe towarzystwo. Na Fuertę dolecieliśmy około 15 czasu lokalnego, który trzeba było cofnąć o godzinę. Hotel bardzo przyjemny, szybkie zakwaterowanie i dotarliśmy do pokoi. Z 95 % pokoi z widokiem na ocean, dostaliśmy te pozostałe 5 %, które jak bardzo się wychylę przez balkon to widok faktycznie mają. Ale nie robimy zadymy, cieszymy się, że nam Itaka nie zmieniła hotelu ani nie wycięła żadnego psikusa tak jak w Sharmie.
Po przyjeździe potwornie rozbolała mnie głowa, udało mi się wysępić tabletki i po kolacji poszłam spać. Następnego dnia rano obudziły mnie promienie słoneczne i zapachy dochodzące z restauracji. Ruszyliśmy na śniadanie, gdzie największym zaskoczeniem był serwowany o tej godzinie szampan. Nie wiem czy bardziej pod Hiszpanów czy pod Niemców gusta podawali musujące wino, ale tych drugich było tam od groma. Mało tego, że było ich wszędzie pełno, to średnia wieku wynosiła jakieś 78 lat, a my zaniżaliśmy ten stan o może 2 miesiące. Takiej geriatrii co tam, dawno nie widziałam. Naoglądałam się otyłych, spoconych, pomarszczonych, wysuszonych dziadków z chorobami, żylakami i o kulach. Smutne ale prawdziwe, polskiego emeryta najczęściej nie stać na wakacje w Hiszpanii, a tam Aryjczycy przyjeżdżają nawet na miesięczny urlałp. Po śniadaniu od razu na plażę. No oczywiście nie wzięłam ze sobą stroju i musiałam zakupić okropny, brzydki, ohydny kostium w hotelowym sklepiku za cenę, równie nieatrakcyjną jak sam strój. I po kilka minutach spacerowałam już po dłuuuuugiej, szerokiej, piaszczystej plaży. Rewelacja! Woda zimna, ale po chwili można się przyzwyczaić i peeling stóp robił się sam. Dzień upłynął leniwie, kąpiele słoneczne i morskie, odpoczynek, błogie lenistwo, leżaczek, drineczek i geriatria prychająca, kaszląca i opalająca się topless. Fuuuuuuuuuuuuuuj...
Pierwszy dzień upłynął spokojnie, mogłam się w pełni zrelaksować na leżaku, wsłuchując się w szum fal. Słoneczko prażyło niesamowicie jak na tą porę roku, czy można wymarzyć sobie lepszy wypoczynek pod palmami? Na kolacji zajadałam się pieczonymi krewetkami z czosnkiem, które smakowały wybornie. Coś pysznego, na szczęście nie mam w domu wagi, ale jetem pewna, że po tak pysznym jedzeniu na pewno przytyłam ze 2 kilo w ciągu tego tygodnia. W planach mieliśmy wypożyczenie samochodu i zwiedzanie wyspy słynącej z hodowli kóz, na własną rękę. Poszliśmy spacerkiem do centrum niewielkiej miejscowości Costa Calma, gdzie wypożyczalnie rosną jak grzyby po deszczu. Wybór padł na srebrnego Nissana Micrę, kluczyki w dłoni no i w drogę na południe w poszukiwaniu najpiękniejszych na wyspie plaż.
Po przyjeździe potwornie rozbolała mnie głowa, udało mi się wysępić tabletki i po kolacji poszłam spać. Następnego dnia rano obudziły mnie promienie słoneczne i zapachy dochodzące z restauracji. Ruszyliśmy na śniadanie, gdzie największym zaskoczeniem był serwowany o tej godzinie szampan. Nie wiem czy bardziej pod Hiszpanów czy pod Niemców gusta podawali musujące wino, ale tych drugich było tam od groma. Mało tego, że było ich wszędzie pełno, to średnia wieku wynosiła jakieś 78 lat, a my zaniżaliśmy ten stan o może 2 miesiące. Takiej geriatrii co tam, dawno nie widziałam. Naoglądałam się otyłych, spoconych, pomarszczonych, wysuszonych dziadków z chorobami, żylakami i o kulach. Smutne ale prawdziwe, polskiego emeryta najczęściej nie stać na wakacje w Hiszpanii, a tam Aryjczycy przyjeżdżają nawet na miesięczny urlałp. Po śniadaniu od razu na plażę. No oczywiście nie wzięłam ze sobą stroju i musiałam zakupić okropny, brzydki, ohydny kostium w hotelowym sklepiku za cenę, równie nieatrakcyjną jak sam strój. I po kilka minutach spacerowałam już po dłuuuuugiej, szerokiej, piaszczystej plaży. Rewelacja! Woda zimna, ale po chwili można się przyzwyczaić i peeling stóp robił się sam. Dzień upłynął leniwie, kąpiele słoneczne i morskie, odpoczynek, błogie lenistwo, leżaczek, drineczek i geriatria prychająca, kaszląca i opalająca się topless. Fuuuuuuuuuuuuuuj...
Pierwszy dzień upłynął spokojnie, mogłam się w pełni zrelaksować na leżaku, wsłuchując się w szum fal. Słoneczko prażyło niesamowicie jak na tą porę roku, czy można wymarzyć sobie lepszy wypoczynek pod palmami? Na kolacji zajadałam się pieczonymi krewetkami z czosnkiem, które smakowały wybornie. Coś pysznego, na szczęście nie mam w domu wagi, ale jetem pewna, że po tak pysznym jedzeniu na pewno przytyłam ze 2 kilo w ciągu tego tygodnia. W planach mieliśmy wypożyczenie samochodu i zwiedzanie wyspy słynącej z hodowli kóz, na własną rękę. Poszliśmy spacerkiem do centrum niewielkiej miejscowości Costa Calma, gdzie wypożyczalnie rosną jak grzyby po deszczu. Wybór padł na srebrnego Nissana Micrę, kluczyki w dłoni no i w drogę na południe w poszukiwaniu najpiękniejszych na wyspie plaż.