Radość wielka, bo odwiedziłam Szwajcarię. Super drogą, chyba nie muszę dodawać. Atmosferę świąt czuć i słychać na każdym kroku i nawet załapałam się na śpiewanie kolęd i grzane winko, za którym specjalnie nie przepadam. Były pieczone kasztany, świąteczne budy z duperelami, ale co tu owijać w bawełnę, nasz krakowski jarmark podoba mi się sto razy bardziej. W tym roku niestety byłam w Polsce za wcześnie, także nie zobaczę choinki i nie zjem kiełbachy z musztardą.
W Doha święta można powiedzieć, że też pełną parą. Choć nie rozumiem dlaczego, przecież to Boże Narodzenie, a kto się im rodzi? W sklepach szał, można kupić choinki, wszystkie możliwe dekoracje i przesłuchać kolęd podczas zakupów w Carrefourze. Magia świąt z Zatoce Perskiej. Brakuje tylko Kevina, a podobno polsat się w tym roku nie popisał i Kevina nie będzie. Tak samo jak nie ma reklamy z ciężarówką coca-coli? Oprócz świątecznej atmosfery w Doha, Katarczycy przygotowują dekorację na Narodowy Dzień, przypadający na 18 grudnia. Wszędzie rozwieszono flagi, trybuny z plastikowymi ławeczkami przy głównej ulicy. Ma być parada a widownia będzie klaskać. Samochody obklejone flagami i wizerunkiem emira. No jaka szkoda, że będę wtedy w Japonii...
No i z ciekawostek to tyle. Szykuję się powoli na urlop do Tajlandii, będę leżeć brzuchem do góry i korzystać z wakacji. Zaraz wskakuję w uniform i ruszam do Jemenu. Tam i powrót, potem 2 dni wolnego. Co by tu robić? Jakieś propozycje?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz