poniedziałek, 16 kwietnia 2012

SPIEKŁAM SIĘ NA PÓŁ

Ociągam się z pisaniem, wiem, wiem spotka mnie za to kiedyś kara, a właściwie trochę się u mnie dzieje. Tylko cztery loty w tym miesiącu, czyli grafik pt. "żyć nie umierać", aż by się chciało kliknąć "lubię to". Wróciłam z plaży i spiekłam się na pół. Pomyśli człowiek, jak to na pół. A tak to, że smarowałam się starannie już w domu, przed lustrem żeby niczego nie pominąć i na dekolcie jak zwykle jakaś biała plama a potem czerwona smuga. Jakby ktoś mnie chciał przekroić i zaznaczał sobie linię od góry do dołu. Nigdy nie opanuję techniki obracania i przewracania w odpowiednim momencie jak te wszystkie foczki na plaży. No pomijając arabskie foczki, bo ich bikini przypomina kombinezon płetwonurka, a jedna urzekła mnie dziś tym, że kąpała się w adidasach. Mogą się obracać jak kurczaki na rożnie i słońce im niegroźne. Codziennie chodzę do dziadka koło meczetu po świeże marchewki, z których później robię sok. Litr i trochę mam na dwa dni, i pijąc pomarańczowy płyn mam nadzieję, że może uniknę męczarni na etapie majtkowego różu i od razu będę oliwkowo-brązowa. Soczek jest pyszny, jest z nim trochę roboty ale efekty są boskie. Lepsza cera, zdrowsze włosy, bardziej soczysty kolor skóry - można dodać seler albo cytrynę - ja każdą kombinację uwielbiam.

Wzięłam się też ostro za zdrowie i kondycję. Praca w chmurach ruchowi nie sprzyja, właściwie niczemu dobremu nie sprzyja, a tyłek rośnie. Natrafiłam na stronę BodyRock i codziennie pani z komputera z brzuchem jak marzenie, mówi mi co mam robić. Są ćwiczenia dla cieniasów początkujących, dla takich co już wiedzą co z czym się je, i dla hardcorowych koksów. Proste, można podskakiwać w domu i nie ograniczać się dojazdem na siłownię, basen itp.. W Monachium spacerek po parku, maliny i forma powoli wraca. Zapisałam się na katarską ligę siatkówki, ale łosie zmienili dzień treningów i mi niestety nie pasuje. Więc tyle zostało z mojej siatkówki. To tyle z informacji co to wymyślam nowego.

Dostałam też dodatkowe 5 dni urlopu, więc proszę szykować balony i transparenty w Pyrzowicach 25 maja. Potem w planach Kędzierzyn, Opole, Wrocław, Dąbrowa Górnicza, Kraków no i Dęblin, gdzie tańcować będę na weselu u Weroniki, koleżanki ze studiów. Ajj..już się nie mogę doczekać. Pierożki, odwiedzę stare śmieci, no i wreszcie będę miała czas żeby wszystkich uściskać. Jak to dobrze być w domu, chociaż na chwilę. Niedawno naładowałam akumulatory w Nowym Jorku, piszczałam z radości jak lądowaliśmy a razem ze mną, koleżanką z Rumunii, która mówiła że wszystko wygląda jak z Simpsonów. Chmury, budynki, drzewa jakby były namalowane. Ja pierwszy raz w Nowym Jorku widziałam tylko szczury wielkości małych kotów i domy z kartonów, ale miło było znowu tam wrócić. W hotelu byliśmy koło siedemnastej i przez to, że hotel położony jest na Long Island na Times Square dotarłam dopiero koło dwudziestej. Istne szaleństwo. Żeby nie wracać z powrotem na wieś, znalazłam kanapę na couch surfingu i zostałam na noc. Gościł mnie Vlad, mieszkający w Nowym Jorku od małego i było niesamowicie miło. Pokazał mi niezwykłe miejsce, o którym wcześniej nigdy nie słyszałam. Mowa o starej naziemnej linii metra, która do 1980 roku prężnie służyła Nowojorczykom. Miłośnicy tego wyjątkowego odcinka podjęli się renowacji i częściowej odbudowy trasy metra. W tym celu ogłoszono konkurs na najlepszy projekt zagospodarowania przestrzeni do którego zgłosiło się 720 zespołów z 36 krajów. W 2008 roku High Line przekształcono w park, który jest nie tylko atrakcją turystyczną o której nie każdy słyszał i na pewno nie wyczyta w przewodniku, ale także miejscem, które zachwyca swoją formą z każdym stawianym krokiem. Byłam tam w nocy i wrażenie jest o pewnie o wiele silniejsze niż za dnia. Ławeczki, krzesła a nawet drewniane leżaki na kółkach idealnie wpasowane w tory, to tylko mała garstka co można tam zastać. Instalacje, sztuka w przestrzeni publicznej wypełniają to miejsca tak bardzo, że staje się magiczne. Pod koniec zielonej od drzew i kwiatów ścieżki, ujrzałam coś co zachwyciło mnie bardziej niż wielkie nowojorskie drapacze. Drewniane siedziska przypominały mini teatr, można było wygodnie usiąść i odpocząć. Normalna rzecz można pomyśleć, jest mały wyjątek, zamiast sceny wbudowana jest plastikowa ogromna szyba, która jak ekran w kinie pokazuje tętniącą życiem ulicę Nowego Jorku. Można tak siedzieć godzinami i patrzeć na migające światła żółtych taksówek..Aż się rozmarzyłam

Były też zakupy w Victoria Secret - można teraz grać w rozbieraną butelkę - żartuję :) Ten sklep powinien dostać nagrodę we wszystkich kategoriach. Która Pani nie miała jeszcze na sobie kawałka majtek czy stanika z VS, musi wpisać to na listę rzeczy do zrobienia przed śmiercią. Gdybym miała zabrać trzy rzeczy na bezludną wyspę wzięłabym strój kąpielowy i super sexowny komplet bielizny i anielską piżamkę. Czy można się czuć bardziej kobieco? Uwierzcie, nie można.

No i jeszcze jedna ciekawostka na koniec, która myślę, że powinna się wam spodobać. Piękne zdjęcia, ciekawa osobowość i do tego można śledzić zdjęcia na blogu. Polecam stronkę konceptualny.com. Ujęcia jak z bajki, miejsca jak ze snu.

3 komentarze:

  1. Fajnie, że napisałaś, czekam z wypiekami na każdą wiadomość, wygląda na to, że 4 maja wsiadam w samolot do Kataru :) Pozdrowienia :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale się cieszę, że trafiłam na Twój blog. Od dawna myślę nad spróbowaniem swoich sił w pracy jaką wykonujesz. Nie wiem czy mam szanse ale jeśli nie spróbuję nigdy się nie dowiem. Przeczytam ten blog od deski do deski ! ;)

    Swoją drogą też nie wiem jak one to robią, że w każdym miejscu są idealnie opalone mi się zawsze gdzieś piasek przylepi czy źle rozsmaruję filtr i mam wzorki..

    OdpowiedzUsuń
  3. Trzeba sprobowac! Zdecydowanie warto!

    OdpowiedzUsuń