poniedziałek, 10 listopada 2014

PI KEJ PI

Podróże kształcą, oj tak, tak, szczególnie w PI KEJ PI. Odjazd o czasie, tłum gotowy do zajmowania miejsc jak przed wejściem do samolotu na pół godziny przed otwarciem bramek. Dobrze, że pociąg objęty jest rezerwacją miejsc, bo byłabym na straconej pozycji. Wagon X, przedział Y, miejsce Z, jestem, wyciągam książkę, zakładam okulary, proszę o pomoc w umieszczeniu walizki na metalowej kratce no i ruszamy.
- Przepraszam czy daleko Państwo jadą? - pytam z ciekawości, czy będziemy się tak kisić przez kilka godzin czy może ktoś wysiądzie wcześniej.
- Czy daleko? -  dziwi się mężczyzna pod oknem w białek koszuli rozpiętej do połowy klaty, z której wychodzą czarne, spocone, kręcone włosy.
- No, w sensie dokąd Państwo jedziecie?
- A dlaczego Pani pyta?
- Boję się, że zasnę dlatego pytam.
- Jest Pani na jakichś tabletkach?
- Nie, ale jestem zmęczona.

Na jakich tabletkach? Matko, czy już nie można się zapytać kto gdzie jedzie. Po godzinie żałowałam, że jednak nie wzięłam żadnej tabletki na sen albo na jakieś ogólne otumanienie, bo białej koszuli gęba się nie zamykała. Po trzech godzinach zrobiłabym wszystko, żeby choć na chwilę przestał gadać z koleżanką w czarnej sukience. Oprócz gaduły, jest jeszcze brunetka, odbierająca telefon niczym pracownik infolinii. Wiem już co robi, gdzie jedzie, że odwołała ślub na dwa tygodnie przed ceremonią, że ma nowego szefa, że jeździ tą trasą często, że pracuje w banku, że jest opóźnienie, że zjadła kanapkę z łososiem na mieście i na litość boska, dlaczego ja muszę tego słuchać. Czy tak trudno jest odebrać telefon poza przedziałem, gdzie nikt nie będzie słuchać jak często zmienia majtki i jak bardzo tęskni za swoim misiem pysiem.

Jedzie poczęstunek. Wielki wózek zatrzymuje się przed przedziałem.
- Dzień dobry, w imieniu PKP Intercity przysługuje Państwu darmowy poczęstunek, woda, kawa, herbata, soczek?
- Poproszę wodę.


W zestawie z wodą, jest też "pryncypałek". Koszt biletu 130 pln, smak "pryncypałka" bezcenny. Zapomniałam dodać, że rozpoczął się sezon na grypę i narzekanie. Że zimno, że mokro, że ponuro, że pociąg jedzie długo, bo tory w remoncie, że nie powiedzą o opóźnieniu, że to bandyci i oszuści, że PIS , że PO, że wszyscy kradną. Kaszlący cały przedział, jeden na drugiego. Gruźliki, popijają zamówioną kawkę i oznajmiają, że zaraz wysiadają. Moje modły zostały wysłuchane. Przez ostatnie pół godziny, jadę w ciszy. Rozkosz dla uszu. Nareszcie w domu.

1 komentarz:

  1. Ja tez nie lubie jezdzic pkp, bo jedyne co cisnie sie na usta to... pięknie kurwa pięknie. Co do kaszlu to tez mnie to cholernie drazni, zawsze sie zastanawiam czy ci kaszlacy zamiast w pkp nie powinni wyladowac u lekarza.

    OdpowiedzUsuń