piątek, 8 kwietnia 2011

OMAN i INDIE czyli pierwsze koty za płoty

Nie mogę się zabrać za pisanie. Nic mądrego mi do głowy nie przychodzi, a przecież przez ostatnie dni działo się tak dużo. Zakończenie szkolenia, okropny stres, przez który prawie dostałam wrzodów żołądka, no i  pierwszy lot jako stefka katarskich linii lotniczych.A teraz leżę sobie na brązowej sofie w apartamencie bez okien i w przerwie kiedy ładuje się kolejny odcinek "gotowych na wszystko", napiszę trochę jak tam co tam i w ogóle.

Pierwszy lot na trasie Doha - Oman i z powrotem zaliczam do udanych. Mimo, iż nie miałam zielonego pojęcia o tym co i jak mam robić, jakoś przeżyłam. Wiele zależy od załogi, która przypada na dany lot, a trafiło mi się naprawdę super towarzystwo. Wszystko wytłumaczyli, pokazali i mogę spokojnie powiedzieć, że lepiej trafić nie mogłam. Niestety zła wiadomość jest taka, że nie wszystkie loty takie będą. Z mojego alcatraz odebrano mnie o piątej rano. Pojechałam trochę wcześniej, żeby nie pogubić się po drodze i przygotować do briefingu, który rozpoczyna się przed każdym lotem. Siadamy w przygotowanym pokoju i zaczynamy od przedstawienia się. Skąd jesteśmy, jakie języki znamy i czy mamy jakieś doświadczenie w tym zawodzie. Potem przychodzi kobieta odpowiedzialna za grooming, czyli szczegółowo ocenia nasz wygląd, trzeba wystawić dłonie żeby mogła sprawdzić paznokcie, zadrapania oraz czy kolor lakieru zgadza się ze standardami w QA. Następnie jak baletnica trzeba się okręcić i zdjąć czapkę, żeby upewnić się, że odrosty jeszcze się nie pojawiły na włosach tych, które z blond kitą rozstać się nie mogą.

Po serii pytań i zanotowaniu wszystkiego co dotyczy lotu, można przejść do odprawy, pikamy kartą i autobus wiezie nas do samolotu. Czasami wiezie długo, jak zaparkowali go na drugim końcu lotniska. Pakujemy torby, wyciągamy marynarkę, kabinowe buty i kilka kosmetyków, które w odpowiednim momencie trzeba będzie użyć, żeby wyglądać pięknie i świeżo przez cały lot. A nie jest to łatwe jak leci się w nocy i spać się chce od razu po wejściu na pokład. Moje próbne loty odbywały się na dwóch różnych samolotach. Jeden na Airbusie320 drugi na większym A330. W ciągu tych dwóch lotów nauczyłam się więcej niż przez całe szkolenie i nabrałam więcej pewności, w tym co niedługo stanie się rutyną. Każdy lot jest inny, za każdym razem poznajemy nowych ludzi, pasażerowie mają różne wymagania i potrzeby. Mam nadzieję, że będzie mi się podobało i zobaczę trochę świata, który inni oglądają tylko na discovery.

1 komentarz:

  1. Donia, nie dołuj- ja też chcę zobaczyć trochę świata... ;( zwiedzaj i rób duuuuuuuuuuuużooooo zdjęć! a jak to jest- gdzie się nocuje na takich wyjazdach? Czy może od razu leci się z powrotem?? Jak dlugo będziesz przebywać w innym miejscu?? Czy masz jakiś wpływ na to gdzie i na ile lecisz?

    OdpowiedzUsuń