Ostatnie loty to powtórka z rozrywki, czyli Jakarta, Tanzania i kilka innych o których w zasadzie nie ma co opowiadać. Nic się specjalnego nie działo, a to że kiwających głową na boki nie lubię, nie jest jakąś nowością. W Doha temperatura przekroczyła już wszystkie kreski na termometrach i tylko te w samochodach, próbują pokazać, że Celcjusze przekraczają 48 stopni. Piekło nie do wytrzymania i wyjścia z domu ograniczyłam do minimum. Nawet arbuzika zamawiam telefonicznie i sklepikarz robi dostawę pod same drzwi. To się nazywa arabowo - za dolara można tak wiele. Odkryłam nowy serial na www.iitv.pl zatytułowany "Love Bites" i jako, że moja ostatnia lektura nie wciągnęła za bardzo i nie zachęca do dalszego czytania, pooglądam sobie trochę amerykańskich seriali.
Za miesiąc będę mogła korzystać już ze zniżek na bilety, więc mam nadzieję podróżować będę częściej przynajmniej w moje dni wolne. A tak to stara bida, lot za lotem, ciągle to samo, żadnych atrakcji nie przewiduję. Nasze szalone grono polskich stefek powiększa się, więc jak będzie trzeba robić Wigilię czy lepić uszka to jest z kim, a i kolędy się pośpiewa w Al mana. Ale do świąt jeszcze trochę, a niedługo ramadan, czyli nie jemy, nie pijemy i mdlejemy w pięćdziesięciostopniowym upale. Zastanawiam się tylko jak będzie pracować arabskie crew, przecież nie da się robić jeszcze mniej i udawać, że coś się robi bardziej niż to robią cały czas. Niech im ziemia...
Wczoraj naszło mnie na wypieki, jako że oficjalnie rozpoczęłam 4 dni wolne. Na plażę jest zdecydowanie za gorąco, można coś upichcić przy akompaniamencie dźwigów, wiertarek i młotów pneumatycznych, które robią rumor za oknem i spać się nie da. I oto wymyśliłam, że w Katarze najbardziej brakuje mi polskiego chleba, zatem upiekłam dwa przepyszne okrągłe bochenki, które zniknęły szybciej niż się piekły. Chrupiąca skórka i do tego fasolka po bretońsku ( made in Al mana 2 by Kasia ) a na koniec kromeczka z polskim pasztetem. Wszyscy którzy siedzą na obczyźnie, powinni teraz iść po chusteczkę bo na pewno leci im ślinka. Także pozdrawiam i załączam zdjęcie chlebka.
Za miesiąc będę mogła korzystać już ze zniżek na bilety, więc mam nadzieję podróżować będę częściej przynajmniej w moje dni wolne. A tak to stara bida, lot za lotem, ciągle to samo, żadnych atrakcji nie przewiduję. Nasze szalone grono polskich stefek powiększa się, więc jak będzie trzeba robić Wigilię czy lepić uszka to jest z kim, a i kolędy się pośpiewa w Al mana. Ale do świąt jeszcze trochę, a niedługo ramadan, czyli nie jemy, nie pijemy i mdlejemy w pięćdziesięciostopniowym upale. Zastanawiam się tylko jak będzie pracować arabskie crew, przecież nie da się robić jeszcze mniej i udawać, że coś się robi bardziej niż to robią cały czas. Niech im ziemia...
Wczoraj naszło mnie na wypieki, jako że oficjalnie rozpoczęłam 4 dni wolne. Na plażę jest zdecydowanie za gorąco, można coś upichcić przy akompaniamencie dźwigów, wiertarek i młotów pneumatycznych, które robią rumor za oknem i spać się nie da. I oto wymyśliłam, że w Katarze najbardziej brakuje mi polskiego chleba, zatem upiekłam dwa przepyszne okrągłe bochenki, które zniknęły szybciej niż się piekły. Chrupiąca skórka i do tego fasolka po bretońsku ( made in Al mana 2 by Kasia ) a na koniec kromeczka z polskim pasztetem. Wszyscy którzy siedzą na obczyźnie, powinni teraz iść po chusteczkę bo na pewno leci im ślinka. Także pozdrawiam i załączam zdjęcie chlebka.
jakim cudem wyszedł Ci taki piękny chleb? Ja co prawda na obczyźnie nie jestem, ale wszystkie moje próby wypieków skończyły się mega zakalcem... Dawaj sist przepis.
OdpowiedzUsuńBo trzeba być szefem tak jak ja i wtedy Ci wyjdzie. Przepis od Pani "smacznie szybko..coś tam coś tam" polecam chlebek wyszedł rewelka potem piekłam cebulowy tez wyszedł super.
OdpowiedzUsuńhttp://gotuj.skutecznie.tv/2010/11/domowy-chleb-ziolowy-z-cienka-i-chrupiaca-skorka/