niedziela, 24 lipca 2011

WSZYSTKIE DROGI PROWADZĄ DO RZYMU

Nic nie szkodzi, że już mnie tam widzieli czyli w rosterze pokazała się stolica Włoch. Niech żyje Rzym! Przecież to miasto tętni życiem przez dwadzieścia cztery godziny na dobę i co tam, że hotel jest na takim zadupiu, że sama podróż do miasta zajmuje prawie tyle co lot z Doha. Na liście załogi zobaczyłam dwa polskie nazwiska tym bardziej ucieszyłam się, że można będzie się odezwać w matczynym języku. Kapitan i koleżanka F2 prosto z Mazur czyli towarzystwo pierwsza klasa. Na lotnisku Leonarda da Vinci byliśmy około 14-stej o ile dobrze pamiętam, bo skleroza się rozwinęła w ostatnich tygodniach i wiem, że coś koło 15-16 robiliśmy zbiórkę przy recepcji na wspólne wyjście. Oprócz mnie i koleżanki Beaty na moje nieszczęście same Koreanki. cinciakciowały po swojemu i też po swojemu się umówiły na zwiedzanie, żeby przypadkiem na nas nie trafić, więc suma sumarum poszłam sama z kapitanem i pierwszym oficerem, co było na pewno lepsze od brzydkich Koreanek.


Rzym za każdym razem mnie zachwyca. Ile razy bym tam nie była, jest czarujący, gorący i aż się kręci w głowie jak sobie pomyślę o wspaniałych knajpkach z maleńkimi stolikami, gdzie króluje pasta, pizza i wszystko co włoskie i pyszne. Bo kuchnia włoska jest jedną z moich ulubionych, mogłabym się faszerować spagetti carbonara albo cieniutką pizzą od rana do nocy a potem wstać w nocy i jeszcze się dopchać tak, żeby rano bolał mnie brzuch. Do tego wino i piękni roznegliżowani i opaleni panowie i panie, spacerujący uliczkami a żar leje się z nieba. Idealnie, lepszej pogody nie można zamówić. Próbowałam się trochę wystylizować na rzymskie klimaty i w spódniczce w czerwone maki prezentowałam się niczym Kerry Bradshaw z "sexu w wielkim mieście". Haha...aż mi się przypomniały krakowskie wyjścia na Kazimierz w co raz to nowej stylizacji.


Przeszłam chyba tysiąc pięćset sto dziewięćset kilometrów wąskimi uliczkami Rzymu, podziwiając niezliczoną ilość zabytków. Obowiązkowe punkty zaliczone, wymacane, zrobiona pamiątkowa fotografia ale i tak mi mało. Fajnie by było tam zostać trochę dłużej, żeby bardziej się nacieszyć bo tempo spaceru było zdecydowanie nie na moje siły, a jeszcze musiałam cykać fotki. Rzym pochłania każdego kto wyjdzie na jego ulice, jest romantyczny, historyczny a w powietrzu unoszą się zapachy chlebka z pieca, czerwonego wina i oliwy z oliwek. Rzym w lecie, na weekend na nie weekend na kiedykolwiek, polecać będę i nie przestanę!!!


1 komentarz: