piątek, 3 lipca 2009

BRAK CZASU

Biegam, biegam i biegam…brak czasu nie pozwala ostatnio na pisania na moim ukochanm blogu. Cieszę się, że są osoby, które się tego domagają, a to bardzo mobilizuje. Zabrałam dziś komputer ze sobą za dyżury. Piątkowy słoneczny dzień – mało osób pojawi się na dyżurze, więc spokojnie będę mogła zebrać wieści z Egiptowa i napisać szczegółowo co słychać.
Jadę taxówką do Royal Makadi. W końcu po kilku tygodniach walki, proszenia i narzekania nie podstawiają mi więcej Yalla Busów ( busiki – lokalny transport w Egipcie ), które mało tego ciągle się spóźniały, to jeszcze były wolne jak żółwie a ja cały czas jestem ograniczona czasowo. Teraz mój szofer mknie przez pustynię jak szalony. Po prawej piach po lewej piach, za około 20 min będę w hotelu Royal. Totalny wygwizdów, oprócz hotelowych atrakcji nie ma wiele w około. No właściwie nic nie ma, oprócz dwóch dziko pasących się wielbłądów. Słońce wysoko, grzeje potwornie a piasek błyszczy od palących promieni słonecznych. Tydzień powoli się kończy a ja stresję się kolejnym przylotem. Zaczyna się to czego nikt nie lubi czyli overbook. Hotel nie przyjmuje naszych pokoi gwarancyjnych ( czyli takich które niezależnie od tego czy mamy tam gości czy nie – mają być ) i trzeba będzie szukać dla pachołów nowego. Naród będzie zły, a nawet powiem więcej – na lotnisku w poniedziałek będzie siwy dym. Bo jak by tu Panu i Pani wytłumaczyć, że rozumiemy iż za wakacje płacili już w listopadzie i teraz hmm..szkopuł ale tam nie ma dla nich miejsca i zostaną przekwaterowani do innego hotelu X, o podobnym standardzie lub wyższym.

Już po dyżurze. Nawet trochę osób się pojawiło, kupili nurkowanie i Kair na dwa dni ku mojemu zdziwieniu. Ku zdziwieniu w tym sensie, że nie zawsze jest grupa na Kair 2dni. Sympatyczni ludzie, co ostatnimi czasy rzadko się zdarza. W moim Menavillku ponad 100 paxów ( pax to osoba w slangu turystycznym). Mała babcia podczas wczorajszej kolacji pozwoliła sobie zadać mi pytanie. Cytuję „ Pani Dominiko, proszę mi wytłumaczyć, jak to jest, że ja mieszkam na dole i obok w pokoju wprowadzili się Araby” z buzią pełną zmarszczek babcia ciągnie dalej, „ bo ten hotel to nie ma 4* i jak ja byłam w hotelu (jakimśtam) to to były 4 gwiazdki ale tu, to jakaś kpina” wysłuchuję ze stoickim spokojem. Babcia natomiast mówi „ Araby palą tak śmierdzące papierosy, że wytrzymać nie idzie, czy w całym hotelu nie ma innych pokoi ? Dlaczego są zakwaterowani obok mnie” Jakbym to ja ich tam specjalnie zakwaterowała..Z drugiej strony co tu się dziwić, że Arabowie mieszkają drzwi obok skoro jesteśmy w Arabowie. To tak jakby się skarżyć w Polsce, że mamy sąsiadów Polaków. Babcia nie była usatysfakcjonowana, że w hotelu są też inne narodowości jak Francuzi, Rosjanie, Niemcy i także Arabowie. Hehe..ręce opadają.

A teraz siedzę w restauracji Amalia i czekam na spagetti. Głodna jestem strasznie. W tle leci Aisha i się rozmarzyłam. Strasznie lubię tą piosenkę. Nie umiem śpiewać w oryginale, ale chociaż po polsku nucę pod nosem. Lalal..lalal..tak sobie śpiewam. Uuuu…aisha …aisha ekutemła. Dzisiaj pewien osobnik nazwał mnie osobą nietolerancyjną, bo się wyśmiewałam, że słucha disco polo. No każdy słucha co lubi i o gustach się nie dyskutuje. Ale żeby od razu o nietolerancji, ja wolę Madonnę i Justina inni wolą disco polo na kasety. Tu za to w moim arabkowie hitem jest Elissa, super śpiewa i extra wygląda. Laska że hej, można posłuchac na YouTube. Dziś mam zamiar nauczyć się jednej miłosnej pioseneczki. Mam tekst napisany po arabsku, teraz tylko przysiąść i się nauczyć. Dzień jeszcze młody. Spagetti było pyszne. Idę do pokoju odpocząć.
Zawsze obiecuję, że napisze więcej a potem nie mam czasu. To dziś nie obiecuję nic.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz