czwartek, 12 listopada 2009

MYŚLAMI W TUNEZJI


Jak już wspominałam wcześniej, w Krakowie leje, leje i jeszcze raz leje. Jakby nie mogło popadać raz a dobrze, a nie, trochę pokropi, powieje wiatr, potem znowu deszcz, zimno, mokro i szaro. Nie znoszę takiej pogody. Ale już taka jest i żadne modły tego nie zmienią.

A co przy takiej pogodzie najlepiej robić? Pierwsza opcja, oczywiście spać. W trakcie snu można schudnąć i może nam się przyśnić coś miłego. Szkoda, że człowiek jest potem zmęczony, bardziej jakby wstał skoro świt. Także sen lepiej wieczorem. Opcja druga, można nic nie robić, co po dłuższym zastanowieniu też jest dużym wysiłkiem, bo trudno nie robić NIC. Nie wiadomo wtedy czy siedzieć, leżeć, rozmyślać czy co? Wdziera się wtedy nuda, a od dawien dawna wiemy, że człowiek inteligentny się nie nudzi. Opcja trzecia, można jeść. Tu z kolei pojawia się niebezpieczeństwo zaadoptowania kilku kilogramów, które pójdą albo w boczki albo w tyłek i też będzie źle. Otwieranie lodówki kilkanaście razy w ciągu dnia, włóczenie się w piżamie i szlafroku po mieszkaniu dobrze nie wróży.

Najprzyjemniejszą dla mnie rzeczą, jest podróż w czasie do miejsc gdzie się było. Jedyna rzecz, która oprócz zdjęć zostaje, to wspomnienia. Nikt nie jest w stanie nam ich odebrać. Mamy je w wyobraźni i jesteśmy w stanie przywrócić cudowne obrazy i zatopić się w marzeniach. Dzisiaj wracam do Tunezji...






Kraj,niezwykle zielony, z ostrymi przyprawami, złocistą pustynią i zapachem orientu. Pamiętam piaszczyste plaże, kolorowe mozaiki i smak harrisy najostrzejszej przyprawy w Tunezji. Żółte taksówki, wielbłądy z krzywymi zębami, pustynny pył i gorące słońce. Malownicze wioski i miasteczka, błąkające się między uliczkami koty. Zatłoczone ulice Tunisu, kupcy i handlarze na souku, gdzie wąskie przejścia i tysiące towarów nabierają magii i uroku. Zapierające dech w piersiach zabytki, ogromne wpływy francuskie, bogata architektura i przytulne kafejki i restauracje. Doskonale rozwinięta sieć komunikacyjna, gaje oliwne i palmy daktylowe. Wszystko to sprawia, że chce się tam wrócić. Poleżeć na plaży, popijając sok ze świeżo wyciśniętych owoców, marzyć, czytać książkę i maksymalnie wypoczywać. Tego mi właśnie potrzeba. Może listopad to nie najlepszy czas, aby udać się w odwiedziny do Tunezji, pogoda prawie jak w Krakowie, z taką różnicą, że pada mniej i jest zdecydowanie cieplej. Cóż pozostaje..wracam do pisania pracy magisterskiej, marzenia o ciepłym miejscu odkładam na jutro. Pocieszam się tylko, że niektórzy też teraz siedzą w pracy, w biurze, w szkole czy w urzędzie.

p.s Przestało padać, wyszło słoneczko oby tak dalej :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz