Równo ze wschodem słońca pierwszego sierpnia, rozpoczął się Ramadan. Oczywiście nie tylko w Doha, ale wszędzie tam, gdzie muslimy mieszkają i święty miesiąc obchodzą. Pozmieniali godziny urzędowania biur, sklepów, banków i wprowadzili regulacje dotyczące lotów. Nie wystawiamy alkoholu, serwujemy dyskretnie, żeby inny poszczący muslim się nie oburzył. Teraz to im przeszkadza butelka Whiskacza w czasie serwisu, ale jak chcą się modlić w naszej kuchni, gdzie jest brudno bo rzadko kto tam porządnie sprząta, a butelki z różnymi alkoholami obijają się o siebie - to im nie przeszkadza. Ostatnio wprowadzono też nowe zasady, iż nie można więcej modlić się w kuchni i nigdzie indziej, tylko na swoim małym ciasnym siedzeniu. Zostałam zmierzona wzrokiem i głupi stary Arab zagroził, że Allah sobie to zapamięta, że nie pozwoliłam mu się pałętać pod moimi nogami - kiedy to ja pełniłam funkcję samolotowej kucharki. A ze mną nie ma zmiłuj, jak mówię że nie można to zdania nie zmienię i choćby się zaklinał na Allahów i wszystkich świętych to jak dla mnie może się nie modlić wcale. No i takie to początki Ramadanu. Większość nie je i nie pije, na półprzytomni spoglądają kiedy zajdzie słońce i będą mogli napić się wody i zjeść przygotowany dla nich specjalnie posiłek. Iftarowe pudełka rozdajemy tym, którzy poszczą i po zachodzie słońca zaczynają biesiadę. Pyszności w tych pudełeczkach. Czerwone opakowanie chyba z jakimś meczetem, nie przyglądałam się dokładnie a w środku coś a'la nadziewane pierożki z ciasta francuskiego z serem, warzywami i baraninką, w osobnym pudełeczku dwa przepyszne daktyle i małe orzechowe rurki polane miodem, które stanowią tradycyjny słodki przysmak w krajach arabskich, do tego butelka wody i hermetycznie zamknięty kubeczek z labanem - ni to mleko, kefir, jogurt w każdym razie mi osobiście nie smakuje. Na locie do Ankary, gdzie tylko jedna osoba twardo obchodziła Ramadan, a w samolocie unosiły się zapachy kurczaka, wołowiny i świeżo parzonej kawy, najadłam się iftarowych pudełek, aż nadto. Jak świętować to świętować - pychotka.
Jedni nie jedzą a my z Kasią, postanowiłyśmy zorganizować akcję pajacyk w budynku Al Mana, a raczej Rania Gardens, gdzie nie wiadomo gdzie Rania a już dopiero gdzie te ogrody. Po siłowni zabrałam się za naleśniki, nasączone karmelem banany i dla urozmaicenia truskawkowy dżemik. Zwołałyśmy Darię z koleżanką i rozpoczął się poczęstunek, prawie jak na Wigilię. Zupka jarzynowa Kasi, była przepyszna i dostałam wedle hasła akcji do domu, żeby się nic nie zmarnowało. Potem stos naleśników, które zniknęły szybciej jak powstały i też ze skromnością przyznam, że były pyszne. Na koniec deser, czyli polska galaretka z owocami i można było z przejedzenia zaliczyć mały zgon. Na koniec Kasi lodówka zawstydziła cały Ramadan i akcję pajacyk, gdy ukazała co może pomieścić i ile pyszności się tam znajduje. Od pierogów po kapustę i przy mojej lodówce, która aktualnie ma tylko światło, mleko i jedno jajko wygląda jakby to mnie trzeba było dokarmiać.
No i na koniec dodam, że po raz kolejny dostałam ataku serca, gdy po długim oczekiwaniu wreszcie pojawił się grafik z urlopami. I niech umrą z głodu w ten Ramadan jak im się wydaje, że na pierwszy urlop pojadę dopiero 16 marca 2012 roku, który mi z łaską przyznali. Kpina. Mam do wykorzystania 20 dni urlopu, a dostałam tylko dziesięć, więc gdzie pozostałe dziesięć ja się pytam? Mój pracodawca nie przestaje mnie zaskakiwać, po 13 miesiącach fruwania mogę pojechać na wakacje - uprzejmie dziękuję, szkoda tylko że mój darmowy bilet na lot Qatar Airways mogę wykorzystać do końca grudnia 2011. Gdzie tu logika?
Nie no nie ma to jak zawstydzić Ramadan !!! Turbodymomen tez się ewnie przewraca ! :D
OdpowiedzUsuńJak można być na tyle "dziwnym" by przy 50 stopniowym ciepełku nie jeść i nie pić?
Aa najlepsze - zazwyczaj to się zdarza w Polsce w zimę, jak wsiadam do busa - że okulary parują ! a nie na odwrót jak wysiadam z busa hahaha !
Kasia
ps. nie jestem anonim :p