poniedziałek, 23 sierpnia 2010

CIASNE, ALE PRAWIE WŁASNE

Życie studenckie było miłe, ale dobrze, że się już skończyło. Czeka mnie teraz już tylko obrona, koniec wypadów z koleżankami na piwko po zajęciach, koniec spania na wykładach i stania w długiej na cały korytarz kolejce do dziekanatu. Pewnie już po pół roku, będzie mi tego wszystkiego brakowało, ale co tam. Są także i takie rzeczy, których absolutnie nie będzie mi brakowało i nawet w najgorszych koszmarach nie chcę przez to przechodzić. A mianowicie wspólne mieszkanie z obcymi ludźmi. Wieczne błąkanie się z mieszkania do mieszkania, spełnianie warunków castingów, poznawanie nowych lokatorów i ciągłe niedopasowania. Bo przecież, jak długo można mieszkać na kupie, jeden na drugim, gdzie trzeba umawiać się kto idzie pierwszy, drugi i dziesiąty rano do łazienki, walki o włożenie czegoś do zamrażarki, bo przecież rodzice każdemu naładują tyle wałówki, że nie sposób tego podnieść a co dopiero wcisnąć do zamrażarki, w której powinno być miejsce dla 6 a nie jednej osoby. Kwestie sprzątania, wynoszenia śmieci, mycia toalety a nawet gotowania, jest wyzwaniem. Dlatego postanowiliśmy zamieszkać razem.

Decyzja została podjęta już jakiś czas temu. Poszukiwania mieszkania nie były łatwe, szczególnie gdy ja szukałam ofert a Paweł jeździł i oglądał. Rudery jakich mało, nie wiem skąd w ludziach tyle tupetu, żeby za 17 metrowe mieszkanie, gdzie łazienka jest wydzielona z części kuchni i oprócz lokatora nic więcej się nie mieści, chcieć ponad 1200 zł. plus media. To jakaś paranoja. Chętnych na mieszkania jest cała masa, ciekawych mieszkań w odpowiedniej cenie, masa podzielić na sto. Po ponad miesiącu poszukiwań dostałam sms-a, że w końcu się udało i znaleźliśmy wypasione mieszkanko. Super okolica, ładnie urządzone i idealne dla dwóch osób. Już się nie mogę doczekać kiedy będę się mogła do niego wprowadzić, ustawiać, przestawiać, dekorować. Wreszcie będziemy mieli swój kąt. Może to jeszcze nie własne M1, ale cieszy prawie tak samo jakby było moje własne. Dziś podpisujemy umowę i zaczynamy nowy etap w życiu. Po powrocie zapraszam na parapetówkę!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz