Sierpień powoli się kończy, w Polsce zaczyna się szkoła, a na wakacje przyjeżdżają co najwyżej biedni studenci. Do tego wszystkiego w hotelach właśnie teraz przypominają sobie, że trzeba wyczyścić basen, przez co sparaliżowany jest prawie cały hotel. Morze odpłynęło jak na odpływ przystało, może wróci może nie, raczej nie biorąc pod uwagę, że od początku czerwca trzeba iść po kostki w wodzie jakieś 300 metrów, żeby poczuć morską wodę. Rafy jak nie było tak nie ma, bo skąd ma być skoro ludzie po niej skaczą, niszczą i zabierają w bagażu do domu. W restauracjach walka o jedzenie, talerze, sztućce, nie wspominając o wolnym stoliku, ale to że jest wolny nie znaczy jeszcze, że zostanie w najbliższych minutach posprzątany. Istne piekło. Pokoje jak twierdzą goście, brudne, śmierdzące i to na pewno nie jest standard pięciu gwiazdek. No jasne, jak ktoś biega z aparatem i robi zdjęcia fug, albo krzywych drzwi czy płytek w łazience, to przepraszam bardzo, Egipt to nie Szwajcaria, gdzie jest czysto, każdy lata koło nas jak ze sraczką i pościel zmienia się 5 razy w ciągu dnia.
Stojąc w kolejce po zupę, polski turysta zagaduje wysokiego, dobrze zbudowanego mężczyznę -"Where are You from" duży pan odpowiada -"Holland", -"Aaaa..no to trzeba było tak od razu mówić, ja też z Polski" Powiedział jeszcze kilka słów w obcych dla dużego pana języku i poszedł nie zwracając na nic uwagi. Poland czy Holland, co za różnica kiedy zupa już zdążyła wystygnąć a na łyżkę nie mogłam się doczekać. Uwielbiam polskich turystów.
Dziś leniwy dzień, wolne to najlepsze co może być. Nie trzeba się martwić czy koszulka wyprasowana, nie trzeba się zastanawiać co i jak trzeba jeszcze zrobić, wszystko na luzie i spokojnie przebiega, do momentu kiedy ktoś nie zadzwoni. Oprócz telefonu o 1:40 w nocy z kierunkowego Arabia Saudyjska, jeszcze nikt nie dzwonił, ale jeszcze młoda godzina więc wszystko może się zmienić.
Odebrałam wczoraj mamę z lotniska, spotkałam się z koleżanka na shiszy i odliczam już powoli dni do końca. Na szczęście bilet mam już zarezerwowany, więc jedna pewna wiadomość, to że wracam do Katowic 29 października. Załatwianie spraw i przeprowadzka do nowego mieszkanka w Krakowie. Już się nie mogę doczekać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz