Dawno nie pisałam nic o moich zdolnościach kulinarnych. Muffinki robię już z zamkniętymi oczami
i wychodzą zawsze rewelacyjnie. Teraz czas na pierniczki. Bo ponieważ idą święta, i tak długo będą szły, że moje pierniki pewnie nie dotrwają i zostaną zjedzone, trzeba upiec coś co przypomina świąteczny czas, tak więc pierniki. No jest z nimi trochę babrania się, szczególnie jak ktoś chce mieć z wzorkami, a jak ktoś chce mieć każdy inny, ewentualnie kilka podobnych ładnych, żeby jeden jak się zje nie było szkoda, to 2 dni trzeba liczyć..oojjj takk..Przepis na pierniczki mam od babci. Zapisany na kartce powinien wyjść idealnie według tego co tam napisane, a za każdym razem wychodzi jak się piernikom a nie mi podoba. Raz za grube, raz za chude, raz za twarde a raz mięciutkie i pyszne. Te akurat wyszły pierwsza klasa i to chyba dzięki słoikowi z miodem. Ale dobra tam, piszę co potrzeba.
SKŁADNIKI:
- słoiczek miodu
- 1 kg mąki tortowej
- 1/2 kg cukru
- kostka margaryny
- 4 jajka
- przyprawa do piernika
- szklanka mleka
- kieliszek wódki lub wina
- 3 łyżeczki kako
- 2 łyżeczki sody
- łyżeczka proszku do pieczenia
Na początek ciasto, czyli szukamy garnka i bęc. Słoiczek miodu + kostka margaryny + 1/2 cukru - rozpuszczamy na małym ogniu, żeby się wszystko rozpuściło. Dodajemy mąkę, jajka, 2 łyżeczki sody rozpuszczone w szklance mleka, kieliszek wódki lub wina, przyprawę do piernika ( ja dałam 1,5 opakowania), proszek do pieczenia i 3 łyżki kakao. Mieszać mieszać aż będzie gęste i ręka będzie bolała. Wkładamy do lodówki i zabieramy się za ciasto następnego dnia. Rozwałkować chyba każdy potrafi, wyciag foremkami wzory chyba też, więc ten etap pominę. Nastawiamy piekarnik na 160-180 stopni i pieczemy 10 min.
Czekamy aż wystygną i właściwe można już malować, albo ozdobić na wiele różnych sposobów. Ja najbardziej lubię kolorowy lukier i własnoręcznie malowane wzory. Ale to już jak kto lubi. Barwniki spożywcze można kupić w każdym większym sklepie. Moje są z Lidla.
Smacznego :)))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz