piątek, 2 marca 2012

PIĄTY LUTEGO

Gramolę się z pisaniem ostatnio, ale dzisiaj jest mobilizacja, bo zaległości robią się coraz większe. Z wielkich plotek i nowości co u mnie w Katarze. Piątego lutego minął rok w kozie. To także imieniny mamy i dzień kiedy dostałam wizę do USA. W sumie można powiedzieć trzy w jednym. W pracy niewielkie zmiany. Zostałam przeszkolona na Airbusa 340, który lata m.in. do Paryża. Nie ciągnie mnie specjalnie do Europy, a tym samym zamykają mi się drzwi na inne samoloty. Niedługo przylatują do nas Boeingi 787 i nikt jeszcze nie wie jak to zostanie rozwiązane. Czy usuną 319, 320, 321 i przeszkolą na 787 czy może nie będę na nich latać. Z ploteczek podobno mamy ruszyć do Polski, ale jak i co może wyjaśni się za parę dni. Szczegółów zdradzić nie mogę. Latanie samo w sobie nie sprawia mi nadal radości, ale praca jest o wiele łatwiejsza niż na początku. Wszystko jest banalnie proste, choć czasem trzeba się trochę napocić. Doczekałam się wreszcie na wizę do USA, o którą aplikuje koza specjalnie dla crew. 7-mego marca mam rozmowę w ambasadzie, mam nadzieję, że niedługo powrócę do Nowego Jorku. Już się nie mogę doczekać.

Szykuję się też powoli na wakacje, które planuję spędzić w Kenii. Zostało jeszcze parę dni i nie mam dopracowanych szczegółów. Mam okropny grafik na marzec, szkolenia, loty do Indii i z powrotem, ale kwiecień już musi być piękny. Co jeszcze z nowości? Będę w Polsce z końcem maja a później w sierpniu, bo szykują się dwa ważne wydarzenia, na których nie może mnie zabraknąć. I tak leci czas, w życiu prywatnym żadnych zmian, w pracy elegancko, oby tak dalej. Nadrabiam zaległości w czytaniu i pisaniu. Aaaa..prawie bym zapomniała, słyszeliście o portalu i idei Couch Surfingu? Jestem początkującym surferem, ale powoli się rozkręcam. Więcej o CS napiszę w poście o Brazylii, gdzie spotkałam się z Tarso. Zachęcam do poczytania o CS, a moja relacja z Brazylii w następnym poście.

2 komentarze:

  1. Gratuluję wytrwałości w dążeniu do celu!Zawsze marzyłam o lataniu,i pracy na pokładzie samolotu.To piękny zawód- można mieć marzenia podróży i zwiedzania na wyciągniecie ręki.mam koleżankę ,która tak samo mówiła jak ty.....a teraz nie wyobraża sobie życia bez latania.Miedzy czasie założyła rodzinę i ...dalej lata.Jest szczęsliwa.Myśle że czas robi swoje,a poczatki są trudne i ciężkie.
    Czytam z wielkim zainteresowaniem twój blog,podziwiam Cie i myślę że powinnaś być dumna z siebie.Powodzenia i wszystkiego co najlepsze....Magdalena

    OdpowiedzUsuń
  2. Jejciu, strasznie dziękuję za tak miły komentarz! Aż, nie wiem co powiedzieć :))))

    OdpowiedzUsuń