niedziela, 8 marca 2009

EGIPSKIE ŚNIADANKO




No nareszcie jakiś dostęp do świata. Hurghada opustoszała. Turystów prawie wcale, a kryzys odczuwalny jest nawet tutaj. Dobrze, że chociaż jest cudowna pogoda to można się trochę pobyczyć przy basenie i poopalać na leżaczku ...i do tego mój nowy kolorowy strój kąpielowy- boski. Żyć nie umierać. Wczoraj wybrałam się na typowo egipskie śniadanko do restauracji "felfela".



Chlebek z piaskiem czyli Aisz albo Hubz, do tego felefyl czyli coś co jest smaczne smażone na głębokim oleju, ale trudno określij do czego jest podobne w doznaniach smakowych, sałatka z ogórka, pomidora, cebuli i sałaty, jajko lekko grillowane, lentilowa zupa i ful. Ful - czyli coś na wzór naszego bobu, z taką różnicą, że miesza się to z sosem i nie obiera skórki. Do tego wszystkiego tahina i babarennuk czyli przeprzyszne gęste sosy coś jak dip. Po takim śniadaniu, rospieściłam moje kubeczki smakowe i nie mogę doczekać się obiadu, nie wpominając o kolacji. Uwielbiam egipską kuchnię. Czasami przesadzają z pewnymi przyprawami, ale podsumowując jest czego próbować. Jutro wycieczka do El Gouny. Gdybym wzięła ładowarkę do laptopa, napisałabym więcej. A że jestem sierota - szukam kogoś kto mi go naładuje i bedę mogła pisać kolejne wątki. Przesyłam wszystkim duuuużo słoneczka, jest go tu w dostatek. Maassalama

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz