poniedziałek, 2 marca 2009

HURGHADA W MARCU

6 marca lecę na dwa tygodnie do Hurghady. Pomyślałam, że skoro w Polsce jeszcze śnieg to warto pojechać gdzie przynajmniej ciepło. Sesja zdana z wysoką średnią, więc jakaś forma relaksu mi się należy. Po długich bojach z poszukiwaniem lotu z Krakowa, udało się kupić bilet w jednym z polskich biur podróży. Już się nie mogę doczekać. Słoneczko, morze i ten egipski klimat. Przed największym sezonem będzie jeszcze spokojnie w Hurghadzie, więc może natchnie mnie do napisania chociaż rozdziału pracy magisterskiej. Planów na te dwa tygodnie mam wiele, ale jeszcze wam tego nie zdradzę. Ale jeśli się uda zrealizować to co zaplanowałam będę w niebie - w dosłowni i w przenośni. Marzec w Hurghadzie wieczorkiem wietrznie w dzień upalnie, ale do wytrzymania. I tak z dnia na dzień pogoda będzie już tylko ładniejsza. Zaczną się mnożyć na ulicach taksówkarze, sprzedawcy pasków, zegarków, koralików, przypraw i całego badziewia MADE IN CHINA. Arabskie knajpki wypełnione po brzegi, salony fryzjerskie, telewizory i słówko "mefish mushkela" czyli nie ma problemu. Spotkam się z koleżankami z pracy i pośmiejemy się z pachołów ( turystów ). Co do form określania turystów na wakacjach napiszę kiedyś osobny wątek, bo to dość interesujące. Pachoły są bezradne, zadają pytania na poziome pięciolatków, zapominają że mają (w większości jednak mają) mózg, z którego w Egipcie też można czasem korzystać, są skazani na nas ( bo przecież zapłacili to wymagają ), zapominają wziąć bagaży z taśmy, bo przecież są na wakacjach a ich walizka ma nogi i lepiej wie do którego autokaru ma się sama zapakować. Pochoły trzeba trzymać krótko, bo wejdą na głowę i będzie tragiczny tydzień.

Jeszcze kilka dni do wylotu. Biorę komputer, więc będę pisać w miarę możliwości czasowych. A jak mój złowieszczy plan się ziści, będziecie zachwyceni zdjęciami. Ale póki co, cicho sza...







Brak komentarzy:

Prześlij komentarz