No i zaczęły się zajęcia praktyczne. Wreszcie coś kreatywnego i na pewno ciekawszego niż siedzenie w klasie z włączoną na maksa klimatyzacją. Praktyka trwała cztery dni i zaczynała się od serwowania drinów. Niby łatwe, a wcale się takie nie okazało. Najgorsze nauczyć się nazw, proporcji, kolejności przygotowywania koktajli i innych napoi. Zapamiętać do którego trzeba dać lód, gdzie nie, a gdzie zapytać czy łosie chcą czy nie chcą. Ogarnąć co gdzie stoi, w jakiej kolejności - nic nie może być przekręcone, pokręcone, zgięte, zagięte, a już nie daj Bóg, podane inaczej niż według ściśle określonych standardów. Nie ma mowy o odwróceniu logo czy podaniu nie tą ręką co trzeba. Jest do wkucia cała masa informacji, które nie zawsze chcą zaprzyjaźnić się z moimi szarymi komórkami.
Drineczki były dla mnie trochę stresujące. Jako amator alkoholowy pod każdym względem, miałam przygotować Bloody Mary i inne wymyślate, wysokoprocentowe trunki. W głowie jeden wielki miks, czy wszystko dobrze zapamiętałam i czy się nie pomylę. Ale po to tu jestem, żeby popełniać błędy, potem już nie będzie to mile widziane. Kolejne dni były stresujące, bo dochodziły nowe elementy. Serwowałyśmy śniadania i obiady, kodowałyśmy wszystkie możliwe opcje posiłków, który kontynent co dostaje, czemu tak a nie inaczej. Znowu stos informacji do wyrycia. Jak ma wyglądać wózek, co na nim, w nim itd. Zaczęło się też ocenianie przez naszą trenerkę, więc ciśnienie skoczyło i nie było osoby, która nie chciałaby tego zadania wykonać perfekcyjnie - choć każda z nas popełniała ciągle błędy.
Drineczki były dla mnie trochę stresujące. Jako amator alkoholowy pod każdym względem, miałam przygotować Bloody Mary i inne wymyślate, wysokoprocentowe trunki. W głowie jeden wielki miks, czy wszystko dobrze zapamiętałam i czy się nie pomylę. Ale po to tu jestem, żeby popełniać błędy, potem już nie będzie to mile widziane. Kolejne dni były stresujące, bo dochodziły nowe elementy. Serwowałyśmy śniadania i obiady, kodowałyśmy wszystkie możliwe opcje posiłków, który kontynent co dostaje, czemu tak a nie inaczej. Znowu stos informacji do wyrycia. Jak ma wyglądać wózek, co na nim, w nim itd. Zaczęło się też ocenianie przez naszą trenerkę, więc ciśnienie skoczyło i nie było osoby, która nie chciałaby tego zadania wykonać perfekcyjnie - choć każda z nas popełniała ciągle błędy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz