sobota, 13 czerwca 2009

MAM INTERNET

Nareszcie mogę trochę odetchnąć. Pachoły nie dały bardzo popalić, a nawet powiem więcej, że były całkiem sympatyczne. Pachoły nazywane też mapetami, burakami i bardzo skrótowo po prostu paxami nie podpadły mi w tym tygodniu. Zaliczyłam city toura, którego nie lubię obsługiwać. Miałam dużo pozytywnej energii, także czas i atmosfera w autokarze pomimo zepsutego mikrofonu była motywująca do pracy. Z atrakcji dyżurowych dzidzię gryzą komary, Pan Zenek zostawił marynarkę w autokarze ( przyszedł po kilku dniach zapytać w końcu czy się znalazła) a ja chomikuję w pokoju i czekam, aż ktoś mnie od niej oswobodzi. Były też zmiany pokoi ( jak co tydzień – nic nowego), sraczki, poparzenia słoneczne, piekące plecy, idiotyczne pytania, narzekania i jedna reklamacja na opóźniony lot (jakby to moja wina była ). W ubiegłym tygodniu już się nasłuchałam, jak to przyczyniłam się do zmiany lotu i gdyby nie ja to na pewno by poleciał na czas i Pani X zdążyłaby na 14 – stą do pracy. Był też człowiek, któremu okradziona bagaż – i to też była moja wina, że w Egipcie okradają walizki i że nie uprzedziłam „pajaca” jak się pakował, że takie cuda jak aparat wozimy w podręcznym lub przy sobie. Awantura o dolary z małymi głowami ( czyle te stare, których w hrg nie chcą przjmować ) bo biura informuje o zmianie godziny wylotu ale o tym, że z małymi głowami nic nie zrobią już nie – się facet nagadał. Nie wdawałam się w dyskusje, bo powiedziałabym o dwa słowa za dużo i wtedy była by hryja.
Dzisiaj dzień wolny – będę leniuchować i patrzeć w niebo. Zaraz śniadanko i może na plażę ??? Stałam się od dwóch dni szczęśliwą posiadaczką intenetu na usb i wprawdzie dostęp mam utrudniony, ponieważ zasięg łapię tylko na podłodze pod drzwiami mojego pokoju to i tak się cieszę, że mam dostęp do świata. Do póki mrówki nie będą śmigać jest dobrze, wyłożę sobie kocem i będzie elegancko. No kończę na teraz idę coś przekąsić..Jak to człowiek może zgłodnieć przez noc – nieprawdopodobne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz