Wylot - przylot - info - uffff... koniec. Teraz tydzień powinien już być spokojny. Mam przynajmniej taka nadzieję. Wczoraj spotkanie wśród polskich rezydentów w Rancho. Uśmiałam się za wszystkie czasy. "należy jednak pamiętać, że mrówki w pokoju były pierwsze, a dopiero później zakwaterowano gości i że mrówki są małe więc zjadają jeszcze mniejsze od nich bakterie, a te mniejsze bakterie wywołują zemstę faraona". Mimo, iż goście zakwaterowani są w pokoju 2-osobowym mogą dokwaterować do nich gekony i mrówki, które nie potrzebują voucherów. Hitem wieczoru były Panie, które chciały kupić opcję All Inclusive, przyszły do biura i powiedziały : " no bo my byśmy chciały tą ofertę all excuse me"
Dziś strasznie gorąco, może nawet nie tyle gorąco co duszno. Ciągle chce mi się pić a zapasy wody i coca-coli w lodówce powoli się kończą. Dziś na spotkaniu pytanie z serii moich ulubionych " czy za lodówkę, klimatyzację i telewizor też się płaci ? " No..jasne, że się płaci. W lodówce siedzi arab i zbiera za każdorazowe otworzenie drzwiczek do lodówki, tym samym pilnuje czy używa Pani klimatyzacji i ogląda tv. Co za ludzie, pani ewidentnie wyłączyła na czas pobytu szare komórki. Teraz czas na relax..położę się na łóżku i poczytam ostatnio zaczętą książkę pt.Minaret. Jutro dyżury i City Tour, najgłupsza wycieczka pod słońcem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz